niedziela, 26 lipca 2015
Szybkie pytanie
Hej! Mam do was pytanie. Bo wpadłam na pomysł aby założyć blogowi instagrama <jestem mądra> gdzie będę dodawać różne cytaty, filmiki itp. zapowiadające rozdział i mam do was pytanie, co o tym sądzicie? :)
wtorek, 21 lipca 2015
Rozdział II
-Wszystkich pasażerów tego lotu uprzejmie prosimy o zapięcie pasów, ponieważ za chwilę lądujemy. Dziękujemy.
Usłyszałam głos stewardessy przez mikrofon. Poprawiłam się na fotelu i zapięłam pasy tak jak mnie o to poproszono. Siedziałam pomiędzy tatą, a Dannym. Chłopczyk cały czas oglądał widoki chmur za oknem, a tata trzymał dłoń mamy oraz delikatnie głaskał jej ciężarny brzuch. Nie mogę uwierzyć, że teraz będziemy w szóstkę, no cóż bynajmniej za niecały miesiąc. Widać, że obydwoje bardzo się cieszą. To cudowne, że będę miała wreszcie młodsze siostry co jest o wiele lepsze niż brat.
-Mamo długo jeszcze?
Spytał się mój brat przez co mama na niego spojrzała i pokręciła przecząco głową. Wyjęłam mój szkicownik i otworzyłam na ostatnim niedokończonym rysunku oraz chwyciłam ołówek w dłoń po czym zaczęłam bazgrolić po kartce. Z każdą kreską obraz stawał się coraz bardziej realistyczny. Każde zaokrąglenie, linia tworzyły idealną całość. Odłożyłam mały przedmiot do torby po czym wyciągnęłam z niej wszystkie niebieskie kredki. Kolorowałam obrazek różnymi odcieniami błękitu. Spojrzałam na moje dzieło. Przedstawiało twarz Luke'a, gdzie wzrok od razu przyciągały oczy, ponieważ tylko one zostały pomalowane. Już dawno go zaczęłam, ale tak jakoś zapomniałam o nim.
-Ładne.
Powiedział tata przyglądając się kartce, którą trzymałam w dłoniach. Potarł moje ramię i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Odwzajemniłam gest lecz z o wiele mniejszym zapałem niż on. Po niedługim czasie samolot wylądował. Wysiedliśmy z niego po czym udaliśmy się po nasze bagaże. Przed lotniskiem już stało nasze nowe auto. Tata stwierdził, że tamto jest za małe, ponieważ niedługo ma być nas o dwie osoby więcej więc kupił nowe, a starym zajmie się jego brat i go sprzeda. Samochód był o wiele większy od starego i miał kolor czarny. Wsiedliśmy wszyscy do niego, a przed tym razem z ojcem włożyliśmy walizki do obszernego bagażnika. Usiadłam przy oknie wpatrując się w widok za szybą.
-Długo będziemy jechać?
Zadał pytanie Danny jednocześnie zapinając pas bezpieczeństwa.
-Tak długo dopóki się nie zamkniesz.
Warknęłam. Wiem, że nic takiego nie zrobił ale denerwują mnie te jego ciągłe pytania o drobnostki. Czy to dziecko nie umie usiedzieć cicho chociaż godzinę?
-Mamo!
Krzyknął ze łzami w oczach. Widać, że jest strasznie wrażliwy po matce. Ja taka nie jestem i to zawdzięczam ojcu. To jest chyba jedyna rzecz za którą jestem mu niezmiernie wdzięczna, no i oczywiście umiejętność bicia się, ale wracając. Mama spojrzała na mnie wkurzonym spojrzeniem, które jakby mogło zabijać to już dawno leżałabym z dziurą wywierconą w samym środku mojego czoła.
-Adam.
Powiedziała nadal na mnie patrząc lecz tym razem przez lusterko. Tata spojrzał na mnie łagodnie i westchnął.
-Vivianne przeproś brata, proszę.
Powiedział ze spokojem. Wywróciłam oczami i odwróciłam się w stronę okna. Usłyszałam tylko westchnięcie mojego ojca po czym się odwrócił i odpalił silnik. Przez całą drogę nikt się nie odzywał, a ciszę tylko zakłócała cicha melodia lecąca z radia. Po jakiś trzydziestu minutach byliśmy już na miejscu. Wyszłam z auta i ujrzałam wielką posesję na jakimś odludziu. Nie było tutaj praktycznie sąsiadów nie licząc jakiegoś starego domu który mieścił się na końcu drogi praktycznie przy wejściu do lasu. Przynajmniej jeden plus, nie ma sąsiadów i nikt nie będzie narzekać. Muszę przyznać, że jest tu dość ładnie. Sam ogród zajmuje jakieś trzy czwarte całego terenu, a sam budynek jest ogromny. Wyglądało to nadzwyczaj luksusowo. Chyba bardziej wymyślnego domu nie mogli kupić. Bardzo się różnił od tego przy lesie. Tamten wyglądał na naprawdę bardzo stary i zabytkowy, a nie jak nasz nowy oraz nowoczesny, ale co się dziwić, że taki jest jak oni tyle zarabiają. Ojciec ma firmę, a mama jest chirurgiem. Nie zawsze mieliśmy dużo pieniędzy. Gdy jeszcze mój biologiczny ojciec żył to mieszkaliśmy w jakieś ruderze, ponieważ on nie pracował, a mama dopiero zaczynała więc nie miała aż takiej wielkiej wypłaty, którą on i tak wydawał na alkohol przez co ledwo starczyło na rachunki oraz jedzenie. Tak w sumie dopiero gdy Adam poślubił mamę to żyję jak teraz, czyli po prostu jak w bajce. Mam cudowny dom, ogromne kieszonkowe, najnowszego Iphon'a, markowe ciuchy, niedługo gdy zdam na prawo jazdy tata obiecał mi, że kupi mi auto. Możecie pomyśleć, że jestem po prostu rozpieszczona, ale to nie prawda. Nie prosiłam o to i nawet tego nie chcę. Kupują mi to za to, że po prostu czują się winni za to, że spędzają ze mną tak mało czasu, ponieważ przez całe dnie nie ma ich praktycznie w domu. Kiedy mogą to są w domu, bynajmniej się starają. Moje rozmyślania przerwał mi miękki i spokojny głos ojca.
-Elizabeth i Daniel wejdźcie do środka i zobaczcie pokoje, a ty Vivianne chcę abyś coś zobaczyła. Na pewno ci się spodoba.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko po czym zaczął iść w stronę ścieżki, która prowadziła do ogrodu. Ruchem dłoni wskazał mi, że mam iść za nim. Ruszyłam za nim. Zaprowadził mnie na tyły domu gdzie, po trawie biegały dwa malutkie kociaki.
-Co one tu robią?
Zapytałam klękając przy jednym z nich i podrapałam go za uszkiem po czym podszedł drugi. Jeden miał biały brzuszek, brązowy grzbiet i błękitne oczka, a drugi cały biały z typowymi zielonymi oczami. Obydwa były przepiękne. Zawsze kochałam koty.
-Są twoje, ten ciemny to chłopczyk, a ten biały to dziewczynka.
-Są takie słodkie. Chłopiec to będzie Tiger, a dziewczynka Kitty.
-Wiedziałem, że ci się spodoba, ale to jeszcze nie koniec.
-Jak to? Co jeszcze?
-Chodź.
Wzięłam Kitty na ręce i znów ruszyłam za tatą. Tiger biegł powoli za nami, gdy ja znów pieściłam Kitty za uchem. Podszedł do kolejnej furtki, a raczej bramy. Nawet płot był tak wysoki, że mnie przerastał! Po co ktoś oddziela kawałek ogrodu od reszty? To bez sensu. Patrzyłam na niego jak na idiotę przez co zaśmiał się pod nosem po czym przemówił.
-Wiem, że zawsze marzyłaś o swoim takim małym królestwie w ogrodzie, więc....oto i one.
Otworzył wejście po czym przekroczyliśmy przez płot, który oddzielał to wszystko od reszty. Było tu pełno roślin. Różnorodne kwiaty, krzaki a nawet znajduje się to mały strumyk, ale to co najbardziej mnie zdziwiło było na samym końcu, gdzie nie było już aż tyle tej całej zieleni, no oprócz oczywiście trawy. Na samym środku stało drzewo, tak po prostu. Na nim wisiała drewniana huśtawka powieszona na sznurach. Wyglądało to przecudownie, tak magicznie. Na gałęziach dodatkowo wisiały specjalne takie jakby lampki.
-To wszystko dla mnie?
-Oczywiście, że tak. To może być twoje MM.
-Moje własne MM.
Powiedziałam dumnie się uśmiechając. Skrót MM oznacza "Magiczne Miejsce". Od kiedy pamiętam mówił mi, że każdy ma swoje własne MM. To miejsce gdzie czujesz się sobą, nie musisz się ukrywać ani udawać, to miejsce radosne, magiczne po prostu twoje. Niektórzy ludzie swoje Magiczne Miejsca dzielą z innym człowiekiem. Chciałam mieć takie MM z Luke'iem. To by było nasze Magiczne Miejsce i tylko nasze. Na samo jego wspomnienie mam łzy w oczach.
-Księżniczko co jest? Myślałem, że ci się spodoba.
Powiedział zawiedziony i spuścił głowę w dół. Podeszłam do niego i się przytuliłam do niego.
-To nie o to chodzi tato. Tylko trochę mi ciężko....Będę strasznie tęsknić za Luke'iem, w sumie już za nim tęsknię. Był....Jest i zawsze będzie dla mnie wszystkim. Kocham go.
-Wiem córeczko, ale zobaczysz, że poznasz tu nowych przyjaciół w nowej szkole, a z Luke'iem możesz rozmawiać przez telefon lub Skype'a.
-No niby tak, ale to nie to samo.
-Wiem kochanie, ale wierzę, że dasz radę. Chodź zobaczysz swój pokój.
-Okej...
Pociągnął mnie delikatnie za nadgarstek w stronę wyjścia. Małe kociaki poszły za nami do domu. Tak jak myślałam w środku również jest urządzony nowocześnie. Weszłam powoli schodami na górę w poszukiwaniu swojego pokoju. Na tym piętrze było chyba z dziesięcioro drzwi, ale jednak jedno przyciągnęło moją uwagę. Podeszłam bliżej ich, aby się im przyjrzeć. Na białym drewnie wyryte zostały słowa "Królestwo księżniczki" i pomalowane na czarno. Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam ją w dół. Moim oczom ukazał się wielki cały biały pokój i to dosłownie cały biały. Meble, pościel, ściany, podłoga jak i dodatki. Wyglądało to przepięknie oraz bardzo skromnie co lubię w pokojach. Cała jedna ściana od góry do dołu była we szkle przez co miałam widok na ogród. Od razu jak się wchodziło to po prawej była ściana z jakimś przejściem do innego pomieszczenia. Weszłam do niego, a tam ujrzałam małą toaletkę, śliczne miejsca dla moich kotów oraz wielkie sztalugi. Było tu przecudownie. Koło sztalug znajdowały się półki na kredki, farby, pastele, pędzle i tym podobne. Tu również było wszystko białe.
-Podoba ci się?
Usłyszałam głos ojca za sobą. Odwróciłam się po czym rzuciłam mu się na szyje.
-Jest śliczny. Dziękuję ci. Kocham Cię!
-Ja ciebie też mała.
-Ale mam jedno pytanie.
-Pytaj śmiało.
-Dlaczego tu jest wszystko białe?
-Stwierdziłem, że skoro masz duszę artystki to powinnaś sama ozdobić swoje cztery ściany. Możesz tu umieszczać różne napisy lub obrazki. Masz wolą rękę.
-Dziękuję! Ty urządzałeś?
-A kto inny?
-Jesteś najlepszy.
Znów go przytuliłam najmocniej jak umiałam. Zaśmiał się po czym powiedział.
-Dobrze spokojnie, bo mnie udusisz. Chodź na kolację.
-Mama zdążyła zrobić kolację?
-Nie, razem z Danny'm zamówiliśmy pizzę mimo zakazu mamy.
-Okej to chodźmy.
Zeszliśmy na dół, gdzie mama mówiła do Danny'ego, który jej i tak nie słuchał bo bawił się z Tiger'em, ponieważ Kitty spała sobie na kanapie. Przysiadłam się do niej po czym przeciągnęłam ją na moje kolana. Tata usiadł obok mnie i pogłaskał ją po główce, aż zamruczała. Po jakiś trzydziestu pięciu minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.
Powiedziałam widząc, że nikt nie ma zamiaru wstać. Poszłam do przedpokoju i otworzyłam drzwi. Przede mną stał chłopak mniej więcej mojego wieku z pudełkami w jednej ręce.
-Hej, przywiozłem pizzę. Należy się...
Przerwał, gdy tylko podniósł na mnie wzrok. Miał otwarte usta i wielkie brązowe oczy. Co mu jest?
-Hallo, wszystko okej?
Pomachałam ręką przed jago twarzą przez co się odcknął.
-Tak, tak przepraszam...
-Nic się nie stało. Masz, powinno wystarczyć, reszty nie trzeba.
Wręczyłam mu banknot i się uśmiechnęłam. Po chwili zadrżałam, robi się coraz zimniej i ciemniej. W zasadzie już jest ciemno, że nic praktycznie nie widać. Odprowadziłam chłopaka wzrokiem do jego samochodu po czym spojrzałam na coś co wydawało mi się kogoś sylwetką pomiędzy drzewami. Postać była cała ciemna lecz jej/jego oczy świeciły nadzwyczajnie jasno. Biło od nich zielone światło. Pewnie to jakieś zwierze. Samochód z logiem pizzy przejechał koło tego kogoś/czegoś, a gdy znów mogłam zobaczyć te drzewa to zwyczajnie nie było już tej postaci, jakby się rozpłynęła. Wróciłam do środka wystraszona.
-Vivianne idziesz z tą pizzą?
-Tak, tak już idę.
Poszłam do salonu i położyłam karton na stoliku. Wszyscy jedli, a ja nie mogłam wziąć ani kęsa. Moje myśli zbyt bardzo mnie zdekoncentrowały. Co sekundę przychodziła mi nowa myśl na temat tego czegoś co stało po drugiej stronie ulicy. Nagle usłyszeliśmy pukanie. Nie zastanawiając się długo pobiegłam tam i otworzyłam drzwi. Nikogo nie było, tylko na wycieraczce leżała jakaś koperta. Wzięłam ją w dłoń i wyciągnęłam jej zawartość w postaci zwykłej kartki papieru. Rozwinęłam ją, a to co zobaczyłam zbiło mnie z tropu. Na kartce pisało....."Nie jestem zwierzęciem, księżniczko"
-------------------------------------------------------------------------------------------
Ta, ta, daaaaammmmm..........nastrój musi być xdd *Przepraszam za błędy*
Hejka naklejka! Przybyłam do was z nowiutkim rozdziałem, jeszcze gorącym *płacząca ze śmiechu buźka xdd* Co o tym sądzicie? Tym bardziej o końcówce, nie jest aż taka straszna. Przepraszam, że tak długo czekaliście i w ogóle, no ale problemy osobiste chyba rozumiecie? :) Jestem mega zaskoczona, że było 17 komentarzy pod pierwszym rozdziałem! Dziękuję Wam! <3 Bardzo bym chciała was prosić o to, aby było przynajmniej jeszcze raz tyle, ponieważ około 250 osób poprosiło mnie o link więc pokażcie, że tu jesteście! Życzę wam dobrej nocy bo jest aktualnie 01:14 gdy to pisze więc idę spać, papa.
PAMIĘTAJ!
CZYTASZ?---->KOMENTUJESZ, OBSERWUJESZ---->MOTYWUJESZ!
Usłyszałam głos stewardessy przez mikrofon. Poprawiłam się na fotelu i zapięłam pasy tak jak mnie o to poproszono. Siedziałam pomiędzy tatą, a Dannym. Chłopczyk cały czas oglądał widoki chmur za oknem, a tata trzymał dłoń mamy oraz delikatnie głaskał jej ciężarny brzuch. Nie mogę uwierzyć, że teraz będziemy w szóstkę, no cóż bynajmniej za niecały miesiąc. Widać, że obydwoje bardzo się cieszą. To cudowne, że będę miała wreszcie młodsze siostry co jest o wiele lepsze niż brat.
-Mamo długo jeszcze?
Spytał się mój brat przez co mama na niego spojrzała i pokręciła przecząco głową. Wyjęłam mój szkicownik i otworzyłam na ostatnim niedokończonym rysunku oraz chwyciłam ołówek w dłoń po czym zaczęłam bazgrolić po kartce. Z każdą kreską obraz stawał się coraz bardziej realistyczny. Każde zaokrąglenie, linia tworzyły idealną całość. Odłożyłam mały przedmiot do torby po czym wyciągnęłam z niej wszystkie niebieskie kredki. Kolorowałam obrazek różnymi odcieniami błękitu. Spojrzałam na moje dzieło. Przedstawiało twarz Luke'a, gdzie wzrok od razu przyciągały oczy, ponieważ tylko one zostały pomalowane. Już dawno go zaczęłam, ale tak jakoś zapomniałam o nim.
-Ładne.
Powiedział tata przyglądając się kartce, którą trzymałam w dłoniach. Potarł moje ramię i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Odwzajemniłam gest lecz z o wiele mniejszym zapałem niż on. Po niedługim czasie samolot wylądował. Wysiedliśmy z niego po czym udaliśmy się po nasze bagaże. Przed lotniskiem już stało nasze nowe auto. Tata stwierdził, że tamto jest za małe, ponieważ niedługo ma być nas o dwie osoby więcej więc kupił nowe, a starym zajmie się jego brat i go sprzeda. Samochód był o wiele większy od starego i miał kolor czarny. Wsiedliśmy wszyscy do niego, a przed tym razem z ojcem włożyliśmy walizki do obszernego bagażnika. Usiadłam przy oknie wpatrując się w widok za szybą.
-Długo będziemy jechać?
Zadał pytanie Danny jednocześnie zapinając pas bezpieczeństwa.
-Tak długo dopóki się nie zamkniesz.
Warknęłam. Wiem, że nic takiego nie zrobił ale denerwują mnie te jego ciągłe pytania o drobnostki. Czy to dziecko nie umie usiedzieć cicho chociaż godzinę?
-Mamo!
Krzyknął ze łzami w oczach. Widać, że jest strasznie wrażliwy po matce. Ja taka nie jestem i to zawdzięczam ojcu. To jest chyba jedyna rzecz za którą jestem mu niezmiernie wdzięczna, no i oczywiście umiejętność bicia się, ale wracając. Mama spojrzała na mnie wkurzonym spojrzeniem, które jakby mogło zabijać to już dawno leżałabym z dziurą wywierconą w samym środku mojego czoła.
-Adam.
Powiedziała nadal na mnie patrząc lecz tym razem przez lusterko. Tata spojrzał na mnie łagodnie i westchnął.
-Vivianne przeproś brata, proszę.
Powiedział ze spokojem. Wywróciłam oczami i odwróciłam się w stronę okna. Usłyszałam tylko westchnięcie mojego ojca po czym się odwrócił i odpalił silnik. Przez całą drogę nikt się nie odzywał, a ciszę tylko zakłócała cicha melodia lecąca z radia. Po jakiś trzydziestu minutach byliśmy już na miejscu. Wyszłam z auta i ujrzałam wielką posesję na jakimś odludziu. Nie było tutaj praktycznie sąsiadów nie licząc jakiegoś starego domu który mieścił się na końcu drogi praktycznie przy wejściu do lasu. Przynajmniej jeden plus, nie ma sąsiadów i nikt nie będzie narzekać. Muszę przyznać, że jest tu dość ładnie. Sam ogród zajmuje jakieś trzy czwarte całego terenu, a sam budynek jest ogromny. Wyglądało to nadzwyczaj luksusowo. Chyba bardziej wymyślnego domu nie mogli kupić. Bardzo się różnił od tego przy lesie. Tamten wyglądał na naprawdę bardzo stary i zabytkowy, a nie jak nasz nowy oraz nowoczesny, ale co się dziwić, że taki jest jak oni tyle zarabiają. Ojciec ma firmę, a mama jest chirurgiem. Nie zawsze mieliśmy dużo pieniędzy. Gdy jeszcze mój biologiczny ojciec żył to mieszkaliśmy w jakieś ruderze, ponieważ on nie pracował, a mama dopiero zaczynała więc nie miała aż takiej wielkiej wypłaty, którą on i tak wydawał na alkohol przez co ledwo starczyło na rachunki oraz jedzenie. Tak w sumie dopiero gdy Adam poślubił mamę to żyję jak teraz, czyli po prostu jak w bajce. Mam cudowny dom, ogromne kieszonkowe, najnowszego Iphon'a, markowe ciuchy, niedługo gdy zdam na prawo jazdy tata obiecał mi, że kupi mi auto. Możecie pomyśleć, że jestem po prostu rozpieszczona, ale to nie prawda. Nie prosiłam o to i nawet tego nie chcę. Kupują mi to za to, że po prostu czują się winni za to, że spędzają ze mną tak mało czasu, ponieważ przez całe dnie nie ma ich praktycznie w domu. Kiedy mogą to są w domu, bynajmniej się starają. Moje rozmyślania przerwał mi miękki i spokojny głos ojca.
-Elizabeth i Daniel wejdźcie do środka i zobaczcie pokoje, a ty Vivianne chcę abyś coś zobaczyła. Na pewno ci się spodoba.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko po czym zaczął iść w stronę ścieżki, która prowadziła do ogrodu. Ruchem dłoni wskazał mi, że mam iść za nim. Ruszyłam za nim. Zaprowadził mnie na tyły domu gdzie, po trawie biegały dwa malutkie kociaki.
-Co one tu robią?
Kitty :) |
-Są twoje, ten ciemny to chłopczyk, a ten biały to dziewczynka.
-Są takie słodkie. Chłopiec to będzie Tiger, a dziewczynka Kitty.
Tiger :) |
-Jak to? Co jeszcze?
-Chodź.
Wzięłam Kitty na ręce i znów ruszyłam za tatą. Tiger biegł powoli za nami, gdy ja znów pieściłam Kitty za uchem. Podszedł do kolejnej furtki, a raczej bramy. Nawet płot był tak wysoki, że mnie przerastał! Po co ktoś oddziela kawałek ogrodu od reszty? To bez sensu. Patrzyłam na niego jak na idiotę przez co zaśmiał się pod nosem po czym przemówił.
-Wiem, że zawsze marzyłaś o swoim takim małym królestwie w ogrodzie, więc....oto i one.
Otworzył wejście po czym przekroczyliśmy przez płot, który oddzielał to wszystko od reszty. Było tu pełno roślin. Różnorodne kwiaty, krzaki a nawet znajduje się to mały strumyk, ale to co najbardziej mnie zdziwiło było na samym końcu, gdzie nie było już aż tyle tej całej zieleni, no oprócz oczywiście trawy. Na samym środku stało drzewo, tak po prostu. Na nim wisiała drewniana huśtawka powieszona na sznurach. Wyglądało to przecudownie, tak magicznie. Na gałęziach dodatkowo wisiały specjalne takie jakby lampki.
-To wszystko dla mnie?
-Oczywiście, że tak. To może być twoje MM.
-Moje własne MM.
Powiedziałam dumnie się uśmiechając. Skrót MM oznacza "Magiczne Miejsce". Od kiedy pamiętam mówił mi, że każdy ma swoje własne MM. To miejsce gdzie czujesz się sobą, nie musisz się ukrywać ani udawać, to miejsce radosne, magiczne po prostu twoje. Niektórzy ludzie swoje Magiczne Miejsca dzielą z innym człowiekiem. Chciałam mieć takie MM z Luke'iem. To by było nasze Magiczne Miejsce i tylko nasze. Na samo jego wspomnienie mam łzy w oczach.
-Księżniczko co jest? Myślałem, że ci się spodoba.
Powiedział zawiedziony i spuścił głowę w dół. Podeszłam do niego i się przytuliłam do niego.
-To nie o to chodzi tato. Tylko trochę mi ciężko....Będę strasznie tęsknić za Luke'iem, w sumie już za nim tęsknię. Był....Jest i zawsze będzie dla mnie wszystkim. Kocham go.
-Wiem córeczko, ale zobaczysz, że poznasz tu nowych przyjaciół w nowej szkole, a z Luke'iem możesz rozmawiać przez telefon lub Skype'a.
-No niby tak, ale to nie to samo.
-Wiem kochanie, ale wierzę, że dasz radę. Chodź zobaczysz swój pokój.
-Okej...
Pociągnął mnie delikatnie za nadgarstek w stronę wyjścia. Małe kociaki poszły za nami do domu. Tak jak myślałam w środku również jest urządzony nowocześnie. Weszłam powoli schodami na górę w poszukiwaniu swojego pokoju. Na tym piętrze było chyba z dziesięcioro drzwi, ale jednak jedno przyciągnęło moją uwagę. Podeszłam bliżej ich, aby się im przyjrzeć. Na białym drewnie wyryte zostały słowa "Królestwo księżniczki" i pomalowane na czarno. Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam ją w dół. Moim oczom ukazał się wielki cały biały pokój i to dosłownie cały biały. Meble, pościel, ściany, podłoga jak i dodatki. Wyglądało to przepięknie oraz bardzo skromnie co lubię w pokojach. Cała jedna ściana od góry do dołu była we szkle przez co miałam widok na ogród. Od razu jak się wchodziło to po prawej była ściana z jakimś przejściem do innego pomieszczenia. Weszłam do niego, a tam ujrzałam małą toaletkę, śliczne miejsca dla moich kotów oraz wielkie sztalugi. Było tu przecudownie. Koło sztalug znajdowały się półki na kredki, farby, pastele, pędzle i tym podobne. Tu również było wszystko białe.
-Podoba ci się?
Usłyszałam głos ojca za sobą. Odwróciłam się po czym rzuciłam mu się na szyje.
-Jest śliczny. Dziękuję ci. Kocham Cię!
-Ja ciebie też mała.
-Ale mam jedno pytanie.
-Pytaj śmiało.
-Dlaczego tu jest wszystko białe?
-Stwierdziłem, że skoro masz duszę artystki to powinnaś sama ozdobić swoje cztery ściany. Możesz tu umieszczać różne napisy lub obrazki. Masz wolą rękę.
-Dziękuję! Ty urządzałeś?
-A kto inny?
-Jesteś najlepszy.
Znów go przytuliłam najmocniej jak umiałam. Zaśmiał się po czym powiedział.
-Dobrze spokojnie, bo mnie udusisz. Chodź na kolację.
-Mama zdążyła zrobić kolację?
-Nie, razem z Danny'm zamówiliśmy pizzę mimo zakazu mamy.
-Okej to chodźmy.
Zeszliśmy na dół, gdzie mama mówiła do Danny'ego, który jej i tak nie słuchał bo bawił się z Tiger'em, ponieważ Kitty spała sobie na kanapie. Przysiadłam się do niej po czym przeciągnęłam ją na moje kolana. Tata usiadł obok mnie i pogłaskał ją po główce, aż zamruczała. Po jakiś trzydziestu pięciu minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.
Powiedziałam widząc, że nikt nie ma zamiaru wstać. Poszłam do przedpokoju i otworzyłam drzwi. Przede mną stał chłopak mniej więcej mojego wieku z pudełkami w jednej ręce.
-Hej, przywiozłem pizzę. Należy się...
Przerwał, gdy tylko podniósł na mnie wzrok. Miał otwarte usta i wielkie brązowe oczy. Co mu jest?
-Hallo, wszystko okej?
Pomachałam ręką przed jago twarzą przez co się odcknął.
-Tak, tak przepraszam...
-Nic się nie stało. Masz, powinno wystarczyć, reszty nie trzeba.
Wręczyłam mu banknot i się uśmiechnęłam. Po chwili zadrżałam, robi się coraz zimniej i ciemniej. W zasadzie już jest ciemno, że nic praktycznie nie widać. Odprowadziłam chłopaka wzrokiem do jego samochodu po czym spojrzałam na coś co wydawało mi się kogoś sylwetką pomiędzy drzewami. Postać była cała ciemna lecz jej/jego oczy świeciły nadzwyczajnie jasno. Biło od nich zielone światło. Pewnie to jakieś zwierze. Samochód z logiem pizzy przejechał koło tego kogoś/czegoś, a gdy znów mogłam zobaczyć te drzewa to zwyczajnie nie było już tej postaci, jakby się rozpłynęła. Wróciłam do środka wystraszona.
-Vivianne idziesz z tą pizzą?
-Tak, tak już idę.
Poszłam do salonu i położyłam karton na stoliku. Wszyscy jedli, a ja nie mogłam wziąć ani kęsa. Moje myśli zbyt bardzo mnie zdekoncentrowały. Co sekundę przychodziła mi nowa myśl na temat tego czegoś co stało po drugiej stronie ulicy. Nagle usłyszeliśmy pukanie. Nie zastanawiając się długo pobiegłam tam i otworzyłam drzwi. Nikogo nie było, tylko na wycieraczce leżała jakaś koperta. Wzięłam ją w dłoń i wyciągnęłam jej zawartość w postaci zwykłej kartki papieru. Rozwinęłam ją, a to co zobaczyłam zbiło mnie z tropu. Na kartce pisało....."Nie jestem zwierzęciem, księżniczko"
-------------------------------------------------------------------------------------------
Ta, ta, daaaaammmmm..........nastrój musi być xdd *Przepraszam za błędy*
Hejka naklejka! Przybyłam do was z nowiutkim rozdziałem, jeszcze gorącym *płacząca ze śmiechu buźka xdd* Co o tym sądzicie? Tym bardziej o końcówce, nie jest aż taka straszna. Przepraszam, że tak długo czekaliście i w ogóle, no ale problemy osobiste chyba rozumiecie? :) Jestem mega zaskoczona, że było 17 komentarzy pod pierwszym rozdziałem! Dziękuję Wam! <3 Bardzo bym chciała was prosić o to, aby było przynajmniej jeszcze raz tyle, ponieważ około 250 osób poprosiło mnie o link więc pokażcie, że tu jesteście! Życzę wam dobrej nocy bo jest aktualnie 01:14 gdy to pisze więc idę spać, papa.
PAMIĘTAJ!
CZYTASZ?---->KOMENTUJESZ, OBSERWUJESZ---->MOTYWUJESZ!
piątek, 10 lipca 2015
Liebster Blog Award
Hejka! Zostałam nominowana do Liebster Blog Award więc.....wow? Na początku bardzo bym chciała podziękować She_Bloody za nominację, bo to dla mnie duże zaskoczenie, że zostałam nominowana bo to jednak...wow xdd Dopiero zaczęłam to pisać i nie spodziewałam się nominacji, ale okej :3 Tak, a więc już dłużej nie przeciągając:
Moje odpowiedzi:
1. Co Was zainspirowało do założenia bloga?
-Sama nie wiem. Po prostu pewnego dnia mi się nudziło, a miałam ochotę coś napisać, a że zbiegiem okoliczności patrzyłam w lustro to mi się przypomniała historia "Bloody Mary" i tak wyszło, że założyłam bloga.
2. Gdybyście mogły być kimś innym, kimkolwiek przez jeden dzień, kto to by był?
-Barbara Palvin *-*
3. Czy macie w planach założenie kolejnego bloga?
-Oj tak, duuuuuuużo blogów.
4. Jaka jest najgorsza rzecz którą zrobiłyście w życiu?
-Tak szczerze to sama nie wiem.
Nominuję;
Prawie jak bohater
Madhouse
365 Days
Moje pytania:
1. Ile prowadzisz blogów?
2. Jakie jest twoje hobby oprócz pisania?
3. Ile masz lat?
4. Twoja ulubiona książka to...?
5. Ulubiony aktor?
6. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka?
Moje odpowiedzi:
1. Co Was zainspirowało do założenia bloga?
-Sama nie wiem. Po prostu pewnego dnia mi się nudziło, a miałam ochotę coś napisać, a że zbiegiem okoliczności patrzyłam w lustro to mi się przypomniała historia "Bloody Mary" i tak wyszło, że założyłam bloga.
2. Gdybyście mogły być kimś innym, kimkolwiek przez jeden dzień, kto to by był?
-Barbara Palvin *-*
3. Czy macie w planach założenie kolejnego bloga?
-Oj tak, duuuuuuużo blogów.
4. Jaka jest najgorsza rzecz którą zrobiłyście w życiu?
-Tak szczerze to sama nie wiem.
Nominuję;
Prawie jak bohater
Madhouse
365 Days
Moje pytania:
1. Ile prowadzisz blogów?
2. Jakie jest twoje hobby oprócz pisania?
3. Ile masz lat?
4. Twoja ulubiona książka to...?
5. Ulubiony aktor?
6. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka?
poniedziałek, 6 lipca 2015
Przykro mi...
Hej! Chciałabym tylko coś powiedzieć bo chodzi o to, że już jedna dziewczyna stwierdziła, że niby ten blog to niby kopia innego bloga "mirror game". Chciałabym abyście wiedziały, że to nie prawda i że tego wcale nie kopiuje. Ja nawet nie wiedziałam, że jest taki blog dopóki przed chwilą go nie przeczytałam. Prawda jest dość podobny, ale ja bardziej inspirowałam się historią "Bloody Mary". Jeśli ktoś z was też teraz myśli tak jak tamta dziewczyna to bardzo mi przykro, ponieważ ja nie kopiowałam tamtego bloga. Chciałam powiedzieć tylko tyle.
niedziela, 5 lipca 2015
Rozdział I
Nagły dźwięk otwieranych drzwi zbudził mnie z mojego cudownego snu. Z wielkim trudem otworzyłam zaspane oczy po czym spojrzałam na budzik leżący obok mnie na stoliczku. Była 06:04, a moja cała jakże ukochana rodzinka już na nogach i do tego wszystkiego jeszcze mnie budzą. Zerknęłam na osobę stojącą naprzeciw łóżka na którym leżę. Był to mój brat Daniel z wielkim uśmiechem na ustach.
-Danny wyjdź. Chcę spać.
Powiedziałam chłopczykowi po czym przekręciłam się na brzuch. Zakryłam głowę poduszką lecz po nie całej minucie poczułam, że ktoś mi ją wyrwał z rąk.
-Daniel zostaw mnie!
-Nie, mama kazała cię obudzić bo niedługo wyjeżdżamy.
-Idź się lepiej pożegnać z Nicole, bo już nigdy jej nie zobaczysz.
-Nie prawda! Mama mówi, że będzie nas odwiedzać!
-To mama źle mówi.
Nicole to najlepsza przyjaciółka Danny'ego. Znają się od niemowlaka i bardzo się ze sobą zżyli. Zauważyłam łzy w oczach mojego brata. No cóż każdy coś traci wyjeżdżając stąd.
-Mamo! A Vivianne mówi, że już nigdy nie zobaczę Nicole! Powiedz jej coś!
Krzyknął z całych sił na cały dom jak nie osiedle. Boże jak mnie to dziecko irytuje.
-Głupek.
-Mamo, a Vivianne mówi na mnie głupek!
Znów zaczął krzyczeć. W przeciągu minuty mama już była u mnie w pokoju i stała nade mną z złowrogim spojrzeniem.
-Vivianne jak ci nie wstyd doprowadzać własnego brata do płaczu po czym jeszcze nazywać go głupkiem?! Jak ty się zachowujesz! Nie tak z ojcem cię wychowaliśmy!
-Ta, ta, ta coś jeszcze?
-Masz przeprosić brata w tej chwili!
-Bo co? Nie pojadę z wami? Oj, jaka szkoda.
-Vivianne rozumiem, że przeprowadzka jest dla ciebie bardzo stresująca lecz musisz się jakoś zachowywać. Mam nadzieję, że ta zmiana otoczenia dobrze na ciebie wpłynie.
-No jasne, będę jeszcze bardziej wkurzona i irytująca niż zwykle. Nie wiem czy tak się da ale co tam.
-Przeproś brata, ubierz się i zejdź na dół, aby zjeść razem z nami śniadanie. Nie będę już z tobą dyskutować.
Moja matka jest na serio irytująca. W ogóle razem z moim ojcem wymyślili sobie, że się przeprowadzimy z pięknego i słonecznego Sydney do jakiegoś miasteczka blisko Londynu, przynajmniej tak mi powiedzieli rodzice. Ja nadal będę uważać, że to jest wieś. Stwierdzili, że chcą być bliżej rodziny, która mieszka w Londynie. Skoro chcą być blisko to dlaczego nie przeprowadzimy się do samego Londynu? A no tak zapomniałabym, że mój ojciec nienawidzi rodziców mojej matki w sumie tak samo jak ja. Możecie odnieść wrażenie, że ja wręcz nienawidzę wszystkich i wszystkiego, ale to nie prawda. Z ojcem mam bardzo dobre stosunki. Szanuję go i to jak się stara być dla mnie ojcem idealnym chociaż nie jest biologicznym. Był przy mnie od kiedy miałam 5 lat. Przyszedł wraz z swoim bratankiem, którego zaprosiłam na swoje urodziny do nas. Zaprzyjaźnił się z moją matką, niedługo po tym wzięli ślub, a po paru latach narodził się Daniel. Mimo tego, że Danny jest jego biologicznym dzieckiem to nie traktuje go jakoś lepiej ode mnie. Uważa, że jestem jego księżniczką i to jest chyba jedyna osoba, której pozwalam się tak nazywać. Gdy byłam mała i mama tak na mnie powiedziała to zaczęłam na nią krzyczeć. Mój biologiczny ojciec zachlał się na śmierć. Wcale mi go nie żal. Był nieudacznikiem życiowym, sama nie wiem co mama w nim widziała. Pewnie go nawet nie kochała. Zanim się obejrzałam ani mojej mamy ani mojego brata nie było w pokoju. Wstałam niechętnie z mojego ukochanego łóżka i postanowiłam się ubrać oraz jakoś umalować. Wszystkie moje rzeczy, są już w nowym domu więc nie ma zbyt dużego wyboru. Nie wybrzydzając biorę w dłonie dżinsowe spodenki z wysokim stanem, krótką białą koszulkę oraz już znoszone czerwone converse. Z włosów robię warkocza na bok. Na usta nakładam odrobinę błyszczyku oraz rzęsy delikatnie maluję tuszem. Spoglądam w moje odbicie w lustrze. Stwierdzam, że wyglądam nawet znośnie więc odkładam kosmetyczkę do mojej torby po czym wkładam tam również szkicownik oraz parę ołówków, aby trochę porysować podczas lotu. Zawsze miałam duszę artysty. Od dziecka rysowałam to co widziałam wokół siebie. Dorzucam tam również słuchawki oraz odtwarzacz mp3 i zamykam mój mini bagaż zakładając go na ramię. Do kieszeni wkładam Iphone'a po czym wychodzę z pokoju zamykając drzwi. Zbiegam po schodach do kuchni gdzie zastaję tatę robiącego śniadanie. Siadam na blacie tuż obok kuchenki na której robi naleśniki. Spogląda na mnie po czym całuje mnie w czoło.
-Cześć księżniczko.
-Hej, gdzie reszta tej jakże idealnej rodzinki?
-Mama pomaga Danielowi się ubrać. Nie powinnaś jej tak denerwować. W końcu jest w ósmym miesiącu ciąży, a stres źle wpływa na dziecko. Nie chcę, aby moim potomkom, a twojemu rodzeństwu coś się stało.
-Nadal nie rozumiem jak po czterdziestce mogliście zdecydować się na kolejne dziecko, a co dopiero taki traf, że teraz będziecie mieć bliźniaki.
-No jakoś mogliśmy i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu.
-Taa....ja też.
-Ale i tak to ty zawsze będziesz moją księżniczką. Tylko ty i nie zapominaj o tym. Nigdy nie będziesz gorsza. Jesteś moją córką, a nie nikogo innego. Zawsze chciałem mieć córkę.
-No teraz będziesz mieć aż trzy. A tak przy okazji jakie imiona dajecie?
-Chcieliśmy, abyś to ty wybrała. Mama mówi, aby dać Greta i Violetta, ale ja mówię, aby dać Darcy i Daisy, co ty na to?
-Twoje o wiele ładniejsze, w ogóle kto normalny daje dziecku na imię Greta?
-No właśnie nie wiem dlatego też ty masz wybrać.
-Weźcie Darcy i Daisy. To są śliczne imiona.
-Wiem o tym, bo ja je wybierałem.
-Jaka skromność.
-Wrodzona.
Oboje się zaśmialiśmy po czym poczułam dziwny zapach spalenizny. Mój tata chyba również go poczuł bo zmarszczył nos. Równo spojrzeliśmy na kuchenkę. Na patelni przypalało się coś co miało być chyba naleśnikiem. Wyłączył jak najszybciej gaz po czym na mnie spojrzał.
-Ten będzie twój.
-Dlaczego?
-Ponieważ mnie zagadałaś.
-Mówiliśmy o twoich dzieciach.
-No i co z tego?
-Że ja ci tylko pomagałam.
-O co się kłócicie?
Do pomieszczenia weszła moja mama z Danny'm za rękę. Obydwoje usiedli przy stole.
-O nic. My się nie kłócimy. My tylko dyskutujemy na temat spalonego naleśnika.
Odpowiedział za nas tata.
-O spalonego naleśnika?
-Tak.
-Dobra nie wtrącam się. Zapytałeś się już Vivianne co myśli o imionach dla dzieci?
-Tak, powiedziała że moja propozycja jest lepsza.
-Szkoda bo chciałam dać Violetta po mojej mamie, a Greta po mamie ojca.
Tym razem zwróciła się do mojej osoby. Spojrzałam na nią przelotnie po czym wzięłam jedno jabłko i zaczęłam je powoli jeść. Po skończonym śniadaniu razem z tatą pakowałam do bagażnika ostatnie pudła oraz walizki. Gdy szłam z kartonem w rękach poczułam dłonie, które zakrywały mi oczy. Uśmiechnęłam się, gdy tylko rozpoznałam zapach perfum tego kogoś.
-Luke!
Krzyknęłam odwracając się do niego przodem. Upuściłam pudło z moich dłoń przez co wszystko z niego wyleciało, a ja rzuciłam się na szyję blondyna.
-Cześć ślicznotko.
Pocałował mnie czule w usta. Gdy tylko poczułam zimny metal jego kolczyka moje stado motylków w brzuchu zaczęło szaleć. Nagle usłyszeliśmy jak ktoś chrząka. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na osobę, która wydała ten dźwięk. Moja mama patrzyła na mnie wymownie przy czym dodatkowo zasłaniała Danielowi oczy.
-Nie przeszkadzaj im Elizabeth, dopóki to nie powoduje, że zostanę dziadkiem to niech się całują. Mają ostatnie dziesięć minut dla siebie. Daj im się porządnie pożegnać.
W naszej obronie stanął tata. Znów stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem po czym ponownie złączyłam nasze usta. Po dość długim czasie odkleiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w swoje oczy.
-Będę za tobą bardzo tęsknił.
-Ja też będę tęsknić.
Powiedziałam ze łzami w oczach. Nie mogę uwierzyć w to, że już wyjeżdżam i że już go nigdy nie zobaczę.
-Nie płacz kochanie. Jeszcze się spotkamy, zobaczysz.
-Błagam obiecaj mi tylko jedno.
-Co takiego?
-Nie zapomnisz o mnie mimo wszystko.
-Nigdy bym nie był nawet w stanie przestać o tobie myśleć, a co dopiero zapomnieć. Ty także mi coś obiecaj.
-Wszystko co chcesz.
-Nie zmieniaj się. Pokochałem cię taką jaką jesteś. Nie pozwól, aby ktoś ci mówił jaka masz być.
-Obiecuję.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham.
Przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam, a on objął mnie swoimi ramionami. Jest najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Przy nim mogę być sobą. Kocha mnie taką jaka jestem i nie chce, abym się zmieniała.
-Pamiętaj, że masz do mnie dzwonić bez względu na to która będzie godzina. Zawsze możesz dzwonić nie ważne czy żeby przeklinać na cały świat, czy po prostu posiedzieć cicho razem. To jest nieważne. Najważniejsze jest twoje szczęście. Zawsze będę przy tobie. Żyję tylko dla ciebie. Bez ciebie nie ma mnie, zapamiętaj to.
Po jego wypowiedzi łzy spływały stróżkami po moich policzkach, a w jego oczach również mogłam dostrzec tę oznakę smutku. Otarł mokre ślady z mojej twarzy swoimi kciukami.
-Proszę powiedz, że to nie są łzy smutku. Nie lubię gdy jesteś smutna.
-Chciałabym ci tak powiedzieć lecz nie mogę. Myśl, że już nie będziemy widzieć się na co dzień, że już cię nie przytulę ani nie pocałuję mnie zabija. Nie chcę tam jechać. Chcę zostań z tobą.
Płakałam w jego koszulkę zostawiając na niej czarne ślady od tuszu lecz ani ja ani on zbytnio się tym nie przejeliśmy. Teraz liczy się tylko Luke i ja. Nikt ani nic innego. Tą chwilę przerwał głos mojego taty.
-Vivianne musimy już jechać.
-Już wsiadam.
Ostatni raz złożyłam na jego ustach pocałunek. Nie był długi lecz wystarczający. Wsiadłam do auta, a on zamknął za mną drzwi. Przyłożył dłoń na szybie, a ja dołożyłam swoją.
-Razem?
Spytał bezgłośnie ze łzami w oczach.
-Na zawsze.
Odpowiedziałam tak samo. Auto ruszyło przez co jego dłoń zniknęła z okna, gdzie ja moją ciągle trzymałam. Spojrzałam przez tyle okno. Stał nadal w tym samym miejscu ze łzami spływającymi po policzkach lecz mimo to na jego ustach widniał uśmiech, ale to nie był ten jeden z tych przesłodkich uśmiechów, ten był smutny i nie rozciągał się na całej twarzy, od ucha do ucha. Ten był blady prawie nie widoczny. Pomachał mi, a ja zrobiłam to samo dalej płacząc. Daniel położył swoją małą dłoń na moim ramieniu i posłał mi uśmiech. Ja bez Luke'a nie dam sobie rady. Był ze mną od dziecka. Kocha mnie tak jak jeszcze nigdy nikt. Planowaliśmy wspólne życie, miało być tak cudownie. Wszystko zaplanowane, a tu nagle jedna przeprowadzka zmienia wszystko.....czy może być jeszcze gorzej?
---------------------------------------------------------------------
Hej, hej, hejoooo!!! Co tam u was? Wszystko dobrze? Bo u mnie znakomicie :) Rozdział krótki oraz baaaaaardzo nudny, ale przecież w każdym blogu pierwsze rozdziały, są nudne prawda? ;) Piszcie swoje opinie w komentarzach i nie zapominajcie o zaobserwowaniu bloga! W ogóle jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że było aż 5 komentarzy pod zwykłym prologiem! Dziękuję wam! Jesteście cudowne! :')
-Daniel zostaw mnie!
-Nie, mama kazała cię obudzić bo niedługo wyjeżdżamy.
-Idź się lepiej pożegnać z Nicole, bo już nigdy jej nie zobaczysz.
-Nie prawda! Mama mówi, że będzie nas odwiedzać!
-To mama źle mówi.
Nicole to najlepsza przyjaciółka Danny'ego. Znają się od niemowlaka i bardzo się ze sobą zżyli. Zauważyłam łzy w oczach mojego brata. No cóż każdy coś traci wyjeżdżając stąd.
-Mamo! A Vivianne mówi, że już nigdy nie zobaczę Nicole! Powiedz jej coś!
Krzyknął z całych sił na cały dom jak nie osiedle. Boże jak mnie to dziecko irytuje.
-Głupek.
-Mamo, a Vivianne mówi na mnie głupek!
Znów zaczął krzyczeć. W przeciągu minuty mama już była u mnie w pokoju i stała nade mną z złowrogim spojrzeniem.
-Vivianne jak ci nie wstyd doprowadzać własnego brata do płaczu po czym jeszcze nazywać go głupkiem?! Jak ty się zachowujesz! Nie tak z ojcem cię wychowaliśmy!
-Ta, ta, ta coś jeszcze?
-Masz przeprosić brata w tej chwili!
-Bo co? Nie pojadę z wami? Oj, jaka szkoda.
-Vivianne rozumiem, że przeprowadzka jest dla ciebie bardzo stresująca lecz musisz się jakoś zachowywać. Mam nadzieję, że ta zmiana otoczenia dobrze na ciebie wpłynie.
-No jasne, będę jeszcze bardziej wkurzona i irytująca niż zwykle. Nie wiem czy tak się da ale co tam.
-Przeproś brata, ubierz się i zejdź na dół, aby zjeść razem z nami śniadanie. Nie będę już z tobą dyskutować.
Moja matka jest na serio irytująca. W ogóle razem z moim ojcem wymyślili sobie, że się przeprowadzimy z pięknego i słonecznego Sydney do jakiegoś miasteczka blisko Londynu, przynajmniej tak mi powiedzieli rodzice. Ja nadal będę uważać, że to jest wieś. Stwierdzili, że chcą być bliżej rodziny, która mieszka w Londynie. Skoro chcą być blisko to dlaczego nie przeprowadzimy się do samego Londynu? A no tak zapomniałabym, że mój ojciec nienawidzi rodziców mojej matki w sumie tak samo jak ja. Możecie odnieść wrażenie, że ja wręcz nienawidzę wszystkich i wszystkiego, ale to nie prawda. Z ojcem mam bardzo dobre stosunki. Szanuję go i to jak się stara być dla mnie ojcem idealnym chociaż nie jest biologicznym. Był przy mnie od kiedy miałam 5 lat. Przyszedł wraz z swoim bratankiem, którego zaprosiłam na swoje urodziny do nas. Zaprzyjaźnił się z moją matką, niedługo po tym wzięli ślub, a po paru latach narodził się Daniel. Mimo tego, że Danny jest jego biologicznym dzieckiem to nie traktuje go jakoś lepiej ode mnie. Uważa, że jestem jego księżniczką i to jest chyba jedyna osoba, której pozwalam się tak nazywać. Gdy byłam mała i mama tak na mnie powiedziała to zaczęłam na nią krzyczeć. Mój biologiczny ojciec zachlał się na śmierć. Wcale mi go nie żal. Był nieudacznikiem życiowym, sama nie wiem co mama w nim widziała. Pewnie go nawet nie kochała. Zanim się obejrzałam ani mojej mamy ani mojego brata nie było w pokoju. Wstałam niechętnie z mojego ukochanego łóżka i postanowiłam się ubrać oraz jakoś umalować. Wszystkie moje rzeczy, są już w nowym domu więc nie ma zbyt dużego wyboru. Nie wybrzydzając biorę w dłonie dżinsowe spodenki z wysokim stanem, krótką białą koszulkę oraz już znoszone czerwone converse. Z włosów robię warkocza na bok. Na usta nakładam odrobinę błyszczyku oraz rzęsy delikatnie maluję tuszem. Spoglądam w moje odbicie w lustrze. Stwierdzam, że wyglądam nawet znośnie więc odkładam kosmetyczkę do mojej torby po czym wkładam tam również szkicownik oraz parę ołówków, aby trochę porysować podczas lotu. Zawsze miałam duszę artysty. Od dziecka rysowałam to co widziałam wokół siebie. Dorzucam tam również słuchawki oraz odtwarzacz mp3 i zamykam mój mini bagaż zakładając go na ramię. Do kieszeni wkładam Iphone'a po czym wychodzę z pokoju zamykając drzwi. Zbiegam po schodach do kuchni gdzie zastaję tatę robiącego śniadanie. Siadam na blacie tuż obok kuchenki na której robi naleśniki. Spogląda na mnie po czym całuje mnie w czoło.
-Cześć księżniczko.
-Hej, gdzie reszta tej jakże idealnej rodzinki?
-Mama pomaga Danielowi się ubrać. Nie powinnaś jej tak denerwować. W końcu jest w ósmym miesiącu ciąży, a stres źle wpływa na dziecko. Nie chcę, aby moim potomkom, a twojemu rodzeństwu coś się stało.
-Nadal nie rozumiem jak po czterdziestce mogliście zdecydować się na kolejne dziecko, a co dopiero taki traf, że teraz będziecie mieć bliźniaki.
-No jakoś mogliśmy i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu.
-Taa....ja też.
-Ale i tak to ty zawsze będziesz moją księżniczką. Tylko ty i nie zapominaj o tym. Nigdy nie będziesz gorsza. Jesteś moją córką, a nie nikogo innego. Zawsze chciałem mieć córkę.
-No teraz będziesz mieć aż trzy. A tak przy okazji jakie imiona dajecie?
-Chcieliśmy, abyś to ty wybrała. Mama mówi, aby dać Greta i Violetta, ale ja mówię, aby dać Darcy i Daisy, co ty na to?
-Twoje o wiele ładniejsze, w ogóle kto normalny daje dziecku na imię Greta?
-No właśnie nie wiem dlatego też ty masz wybrać.
-Weźcie Darcy i Daisy. To są śliczne imiona.
-Wiem o tym, bo ja je wybierałem.
-Jaka skromność.
-Wrodzona.
Oboje się zaśmialiśmy po czym poczułam dziwny zapach spalenizny. Mój tata chyba również go poczuł bo zmarszczył nos. Równo spojrzeliśmy na kuchenkę. Na patelni przypalało się coś co miało być chyba naleśnikiem. Wyłączył jak najszybciej gaz po czym na mnie spojrzał.
-Ten będzie twój.
-Dlaczego?
-Ponieważ mnie zagadałaś.
-Mówiliśmy o twoich dzieciach.
-No i co z tego?
-Że ja ci tylko pomagałam.
-O co się kłócicie?
Do pomieszczenia weszła moja mama z Danny'm za rękę. Obydwoje usiedli przy stole.
-O nic. My się nie kłócimy. My tylko dyskutujemy na temat spalonego naleśnika.
Odpowiedział za nas tata.
-O spalonego naleśnika?
-Tak.
-Dobra nie wtrącam się. Zapytałeś się już Vivianne co myśli o imionach dla dzieci?
-Tak, powiedziała że moja propozycja jest lepsza.
-Szkoda bo chciałam dać Violetta po mojej mamie, a Greta po mamie ojca.
Tym razem zwróciła się do mojej osoby. Spojrzałam na nią przelotnie po czym wzięłam jedno jabłko i zaczęłam je powoli jeść. Po skończonym śniadaniu razem z tatą pakowałam do bagażnika ostatnie pudła oraz walizki. Gdy szłam z kartonem w rękach poczułam dłonie, które zakrywały mi oczy. Uśmiechnęłam się, gdy tylko rozpoznałam zapach perfum tego kogoś.
-Luke!
Krzyknęłam odwracając się do niego przodem. Upuściłam pudło z moich dłoń przez co wszystko z niego wyleciało, a ja rzuciłam się na szyję blondyna.
-Cześć ślicznotko.
Pocałował mnie czule w usta. Gdy tylko poczułam zimny metal jego kolczyka moje stado motylków w brzuchu zaczęło szaleć. Nagle usłyszeliśmy jak ktoś chrząka. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na osobę, która wydała ten dźwięk. Moja mama patrzyła na mnie wymownie przy czym dodatkowo zasłaniała Danielowi oczy.
-Nie przeszkadzaj im Elizabeth, dopóki to nie powoduje, że zostanę dziadkiem to niech się całują. Mają ostatnie dziesięć minut dla siebie. Daj im się porządnie pożegnać.
W naszej obronie stanął tata. Znów stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem po czym ponownie złączyłam nasze usta. Po dość długim czasie odkleiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w swoje oczy.
-Będę za tobą bardzo tęsknił.
-Ja też będę tęsknić.
Powiedziałam ze łzami w oczach. Nie mogę uwierzyć w to, że już wyjeżdżam i że już go nigdy nie zobaczę.
-Nie płacz kochanie. Jeszcze się spotkamy, zobaczysz.
-Błagam obiecaj mi tylko jedno.
-Co takiego?
-Nie zapomnisz o mnie mimo wszystko.
-Nigdy bym nie był nawet w stanie przestać o tobie myśleć, a co dopiero zapomnieć. Ty także mi coś obiecaj.
-Wszystko co chcesz.
-Nie zmieniaj się. Pokochałem cię taką jaką jesteś. Nie pozwól, aby ktoś ci mówił jaka masz być.
-Obiecuję.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham.
Przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam, a on objął mnie swoimi ramionami. Jest najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Przy nim mogę być sobą. Kocha mnie taką jaka jestem i nie chce, abym się zmieniała.
-Pamiętaj, że masz do mnie dzwonić bez względu na to która będzie godzina. Zawsze możesz dzwonić nie ważne czy żeby przeklinać na cały świat, czy po prostu posiedzieć cicho razem. To jest nieważne. Najważniejsze jest twoje szczęście. Zawsze będę przy tobie. Żyję tylko dla ciebie. Bez ciebie nie ma mnie, zapamiętaj to.
Po jego wypowiedzi łzy spływały stróżkami po moich policzkach, a w jego oczach również mogłam dostrzec tę oznakę smutku. Otarł mokre ślady z mojej twarzy swoimi kciukami.
-Proszę powiedz, że to nie są łzy smutku. Nie lubię gdy jesteś smutna.
-Chciałabym ci tak powiedzieć lecz nie mogę. Myśl, że już nie będziemy widzieć się na co dzień, że już cię nie przytulę ani nie pocałuję mnie zabija. Nie chcę tam jechać. Chcę zostań z tobą.
Płakałam w jego koszulkę zostawiając na niej czarne ślady od tuszu lecz ani ja ani on zbytnio się tym nie przejeliśmy. Teraz liczy się tylko Luke i ja. Nikt ani nic innego. Tą chwilę przerwał głos mojego taty.
-Vivianne musimy już jechać.
-Już wsiadam.
Ostatni raz złożyłam na jego ustach pocałunek. Nie był długi lecz wystarczający. Wsiadłam do auta, a on zamknął za mną drzwi. Przyłożył dłoń na szybie, a ja dołożyłam swoją.
-Razem?
Spytał bezgłośnie ze łzami w oczach.
-Na zawsze.
Odpowiedziałam tak samo. Auto ruszyło przez co jego dłoń zniknęła z okna, gdzie ja moją ciągle trzymałam. Spojrzałam przez tyle okno. Stał nadal w tym samym miejscu ze łzami spływającymi po policzkach lecz mimo to na jego ustach widniał uśmiech, ale to nie był ten jeden z tych przesłodkich uśmiechów, ten był smutny i nie rozciągał się na całej twarzy, od ucha do ucha. Ten był blady prawie nie widoczny. Pomachał mi, a ja zrobiłam to samo dalej płacząc. Daniel położył swoją małą dłoń na moim ramieniu i posłał mi uśmiech. Ja bez Luke'a nie dam sobie rady. Był ze mną od dziecka. Kocha mnie tak jak jeszcze nigdy nikt. Planowaliśmy wspólne życie, miało być tak cudownie. Wszystko zaplanowane, a tu nagle jedna przeprowadzka zmienia wszystko.....czy może być jeszcze gorzej?
---------------------------------------------------------------------
Hej, hej, hejoooo!!! Co tam u was? Wszystko dobrze? Bo u mnie znakomicie :) Rozdział krótki oraz baaaaaardzo nudny, ale przecież w każdym blogu pierwsze rozdziały, są nudne prawda? ;) Piszcie swoje opinie w komentarzach i nie zapominajcie o zaobserwowaniu bloga! W ogóle jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że było aż 5 komentarzy pod zwykłym prologiem! Dziękuję wam! Jesteście cudowne! :')
czwartek, 2 lipca 2015
Prolog
Nie boisz się śmierci? W takim razie zagraj ze mną w grę. Pierwszego lutego dokładnie o 23:47 stań przed lustrem sam trzymając w ręku tylko świecę i wypowiedz dwadzieścia jeden razy imię Harold. Jeśli się nie boisz to zrób to. Przecież nie wierzysz w duchy prawda? To nic takiego. Skoro tak myślisz to zrób to. Zapytasz pewnie dlaczego akurat ta data, ta godzina, oraz tyle razy wypowiedzieć jego imię? Pierwszy luty to data jego śmierci, dwadzieścia jeden razy to każdy rok jego życia, a 23:47 to godzina jego śmierci, a teraz także i twoja...
--------------------------------------------------------------------------------
Hej! Mam nadzieję, że prolog was jakoś zachęcił do dalszego czytania. Liczę na jakiekolwiek komentarze xdd Pierwszy rozdział mam nadzieję że dodam nie długo. Jest po 01:00 jak to piszę i jestem padnięta więc do następnego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)