niedziela, 27 września 2015

Rozdział IV

Po tym jak razem z Sebastianem odprowadziliśmy mojego brata pod klasę chłopak poszedł do szatni się przebrać. Stałam przed drzwiami już dobre dziesięć minut, a on nadal nie wychodził. Co on tam tak długo robi? Nawet ja tyle się nie szykuję....no dobra może i tak długo się szykuję, ale w końcu ja jestem kobietą tak? To chyba coś jednak oznacza. Cały czas stałam pod ścianą naprzeciwko drzwi. Z nudów zaczęłam grać w jakąś beznadziejną grę, ale to wydaje się o wiele lepsze niż samo stanie i wpatrywanie się w drzwi prowadzące do męskiej szatni. Przeniosłam wzrok z ekranu mojego Iphone'a dopiero wtedy, gdy usłyszałam jakieś kroki zbliżające się w moją stronę, a zaraz po tym zobaczyłam kogoś buty. Podniosłam głowę z nadzieją, że to może Sebastian, lecz okazało się jednak inaczej. Przede mną stał przystojny, wysoki blondyn o piwnych oczach. Czy w tej szkole, są tylko ładni chłopacy? Nie, że narzekam na to, bo to w sumie fajnie i w ogóle....a teraz trochę to zabrzmiało jakbym zapomniała o Luke'u, ale wcale tak nie jest. Nadal go bardzo kocham i za nim tęsknię. No własnie, muszę zadzwonić dzisiaj do niego. Już prawie zapomniałam jak brzmi jego głos.
-Cześć mała.
Powiedział chłopak z nadzwyczajnie mocnym brytyjskim akcentem.
-Nie jestem mała. O co chodzi?
-Jeszcze nigdy cię tu nie widziałem piękna.
-Skoro ja jestem piękna to ty musisz być bestią. Jestem nowa.
-Zadziorna, lubię takie. Ja jestem Chris.
Wyciągnął w moją stronę swoją dłoń, którą delikatnie uściskałam.
-Vivianne.
-Trochę dziwne i stare to imię, ale fajne.
-Nie sądzę, że jeśli będziesz wyśmiewał się z jej imienia to cię polubi.
Równo odwróciliśmy głowy, aby spojrzeć na rozbawionego Sebastiana. Całe szczęście, bo nie chce już być w towarzystwie blondyna.
-Weź się stary co? Ty możesz mieć każdą więc odstąp mi chociaż tą jedną okej?
-I tak nie zamoczysz chłopie więc daj sobie spokój.
-A skąd wiesz?
-Ponieważ mam chłopaka.
Wcięłam im się w rozmowę. Obydwoje spojrzeli na mnie, Chris z wymalowaną zrezygnowaną miną, a Seba z wyrazem twarzy nie do odgadnięcia. O co mu chodzi?
-No to szkoda. Chociaż on nie musi o niczym wiedzieć.
-Spadaj zanim ci przywalę,
Wysyczałam zdenerwowana. Co on sobie myśli? Że może wszystko? No nie ze mną. Jeśli nie odejdzie w ciągu trzech sekund to mu naprawdę przywalę.
-Co ty mi możesz zrobić?
Odpowiedział pewien siebie. Od razu widać, że to typ narcyza. Nienawidzę takich typków. Uważają się za pępek świata, że wszystkie dziewczyny na niego lecą, że może mieć każdą i może robić wszystko co mu się żywnie podoba, a to nie prawda.
-Wszystko. Nie psuj mi humoru, okej? Bo jakbym chciała posłuchać jakiegoś irytującego i głupiego gówniarza to bym poszła do innego budynku do mojego brata.
-Pewnie jestem od ciebie starszy więc nie jestem żadnym gówniarzem.
-Umysłowo nie jesteś starszy.
-Ta, ta idę na trening. Widzimy się po lekcjach Adams.
-Jasne.
Wymamrotał ledwo słyszalnie Sebastian. Ciekawe o co chodzi. Seba też chyba za bardzo go nie lubi. Nie dziwię mu się, widać że Chris to dupek i babiarz.
-O której rozpoczynasz zajęcia?
Z moim zamyśleń wyrwał mnie brunet. Szybko spojrzałam na plan lekcji od razu zawieszając wzrok na poniedziałku.
-O 09;45 mam pierwsze zajęcia.
-No to mamy dwie godziny lekcyjne, aby ci pokazać niektóre rzeczy.
-A ty nie masz zajęć?
-Nie. W poniedziałki dwie pierwsze godziny mam trening.
-W co gracie?
-W football amerykański. Jestem kapitanem.
-No to całkiem fajnie.
-No niby tak, ale to bardzo duży obowiązek. Wiesz wspieranie drużyny i te sprawy.
-Rozumiem. Gdzie idziemy?
-Pokażę ci gdzie jest stołówka, świetlica na której czasami mamy zajęcia lub idziemy tam, gdy nie mamy jakieś lekcji, aby posiedzieć i słuchać jak to jesteśmy okropnym pokoleniem. Pójdziemy też do biblioteki, na halę sportową oraz pokażę ci szatnie bo tam gdzie my byliśmy to była tylko dla drużyny, do gabinetu dyrektora, sklepiku szkolnego, a na koniec zaprowadzę cię pod klasę. Co masz pierwsze?
Po raz drugi spojrzałam na plan tym razem patrząc na pierwsze zajęcia.
-Biologia, a ty?
-Też, w której sali?
-209.
-Kto jest twoim wychowawcą?
-Pani Martha Miller.
-Jesteśmy razem w klasie, wiedziałaś?
Zaśmiał się cicho ukazując szereg równych i śnieżnobiałych zębów.
-Nie, nie miałam pojęcia. W sumie to dobrze bo chociaż kogoś już znam.
-Tak to naprawdę duży plus. Opowiedz mi coś o sobie.
-Ymm....no dobrze. Tak jak już wiesz mam na imię Vivianne Smith. Mam młodszego brata Daniela, ale to też już wiesz. Mieszkam razem z nim, ojczymem i mamą na obrzeżach miasta. Przeprowadziłam się tutaj wczoraj z Sydney zostawiając tam najlepszego chłopaka na świecie.
-Dlaczego przeprowadziłaś się z pięknego i słonecznego Sydney do ponurego i zimnego Bedford?
-To przez pracę moich rodziców, a raczej ojca. Przeniósł tutaj firmę więc i my się tutaj przenieśliśmy.
-Rozumiem.

~~*~~

Chodzę do tej szkoły już około dwa tygodnie i muszę przyznać, że jest całkiem ciekawie. Aktualnie jest 31 stycznia czyli ostatni dzień przed feriami. Zostało tylko kilka sekund do końca lekcji, gdy czuję, że ktoś rzucił we mnie papierową kulką. Patrzę na ziemię i tak jak zakładałam leży tam papier zgnieciony na kształt kulki. Podnoszę go i rozwijam kartkę i odczytuje napis "Idziesz ze mną i dziewczynami na pizzę po lekcji?". Od razu rozpoznaję charakterystyczne bazgroły trudne do odczytania. To jasne, że napisał to Sebastian. Odwracam się do niego (ponieważ siedzę w środkowym rzędzie w pierwszej ławce, a on w ostatniej pod oknem) i z uśmiechem potakuję.
-Panno Smith, proszę się nie odwracać do tyłu.
Słyszę ponury i ostry głos mojego nauczyciela od historii na co od razu patrzę na tablicę.
-Przepraszam panie profesorze.
Mężczyzna w podeszłym wieku znów zaczyna pisać na tablicy nie zwracając już na mnie uwagi. Szybko zgniatam kartkę i odwracam się po raz drugi. Celuję i w mgnieniu oka rzucam w głowę mojego przyjaciela. Ten łapie się za miejsce w które rzuciłam i udaje oburzonego rozmasowując "obolałe" miejsce. Śmieję się cicho na ten widok i odwracam się ponownie, gdy tylko rozbrzmiewa dzwonek oznaczający koniec tych nudnych zajęć. Podnoszę moją torbę i chowam do niej książki. Nie muszę czekać chociażby minuty na chłopaka bo gdy tylko się podnoszę z krzesło wpadam na jego tors.
-Powinnaś przeprosić wiesz?
-To ty zacząłeś!
-Nieprawda!
-Prawda!
-Smith, Adams zamknąć się i zejdźcie mi w tej chwili z oczu!
-Dobrze proszę pana.
Wyszliśmy na korytarz i wybuchliśmy śmiechem. Poszliśmy do naszych szafek, aby wyciągnąć z nich kurki, ponieważ ostatnio zrobiło się naprawdę bardzo zimno i zaczęło strasznie dużo padać.
-Dziewczyny kończyły wcześniej i już na nas czekają.
Powiedział brunet chowając swój telefon do kieszeni szarych dość eleganckich spodni. Zarzucił na siebie kurtkę i owinął szalik wokół szyi.
-No okej, ale Danny musi iść z nami bo mój tata dzisiaj jest do późna w pracy, a mama nie może po niego przyjechać. To chyba nie problem, prawda?
-Spoko, to żaden problem. Danny jest bardzo fajnym dzieciakiem.
-Taa, chyba tylko gdy śpi.
-Nie przesadzaj. Ja mam gorzej.
-No nie wiem.
-Trzech starszych braci i jedna młodsza siostra. Cudowne życie.
-Masz fajne rodzeństwo. Tym bardziej siostrę.
-Natalie ma trzy miesiące!
-No właśnie dlatego jest fajna, tak samo Matt, Brad i Oliver.
-Dobra koniec tematu. Załóż czapkę.
-Nie jestem dzieckiem.
-Oj cicho bądź.
Z niebieskiej szafki wyciągnął różową, puchatą i niezwykle ciepłą czapkę, którą wręcz nienawidzę i założył mi ją na głowę. Uśmiechnął się rozbawiony na mój widok.
-Nie śmiej się ze mnie! To wkurzające!
Machnął tylko ręką biorąc plecak i przewieszając go przez jedno ramię, zaczął iść w stronę wyjścia z budynku. W ekspresowym tempie go dogoniłam i poszłam do drugiego budynku po Daniela. Szybko rozpoznałam jego długą, brązową czuprynę pod niebieską czapką wśród innych dzieciaków. Pomachałam do niego, aby mnie zauważył co się udało, ponieważ zaczął biec przedzierając się do nas i rzucając mi się w moje ramiona.
-Cześć Vivianne.
-Cześć młody. Chcesz iść na pizzę ze mną, Sebastianem i dziewczynami?
-Taaak! Kocham cię!
-Taa, wy się tak bardzo nienawidzicie. Masz rację.
Prychnął Seba porównując tą sytuację do naszej wcześniejszej rozmowy. Ja i Danny mamy tak tylko czasami. Zazwyczaj przez większość czasu się kłócimy.
-Dobra małolaty, idziemy do samochodu.
Powiedział znów brązowooki po chwili. Seba wziął plecak małego i przewiesił przez drugie ramię.

~~*~~

Już drugą godzinę siedzimy w pizzerii razem w Sebastianem, moim bratem, Emmą i Emily. Em i Emi to bliźniaczki, które poznałam w ten sam dzień co Sebę. Są naprawdę bardzo zabawne oraz miłe. 
-Dobra czas się zbierać, Sebastian odwieziesz nas? Bo Danny już zasnął mi na kolanach. 
-Okej, jasne. Nie budź go, zaniosę go do auta.
-Na pewno? Bo jest serio ciężki.
-To pięciolatek. Sądzę, że dam sobie radę. 
-No jak wolisz.
Wszyscy zaczęliśmy się ubierać oraz w miarę ogarniać miejsca na których siedzieliśmy. Delikatnie założyłam małemu kurtkę, szalik oraz czapkę, aby nie zmarzł. Brunat był już gotowy, więc wziął Daniela na ręce, abym teraz ja mogła się ubrać. Gdy było już wszystko gotowe, wyszliśmy z restauracji. Razem z Emily i Dannym usiedliśmy na tylnych siedzeniach, a Emma koło Seby, który prowadził. Najpierw odwiózł dziewczyny, a dopiero potem mnie i brata. Oczywiście pomógł mi go zanieść do domu i położyć do łóżka.
-Oooo....Sebastian! A co ty tu robisz?
Oboje się odwróciliśmy na głos mojej matki. Szła cała w skowronkach w naszą stronę.
-Dzień dobry proszę pani. Odwiozłem tylko Vivianne i Daniela do domu i już właściwie wychodzę.
-Oj jaka szkoda. Jesteś pewien, że nie chcesz zostać na kolacji?
-Spieszę się do domu. Muszę zająć się rodzeństwem. Ojciec wraca dopiero jutro przez co teraz ja robię za głowę rodziny.
-Rozumiem,w takim razie do widzenia.
-Do widzenia proszę pani. Pa Vivianne.
-Pa Sebastian. Napiszę do ciebie jeszcze.
-Okej.
Przytuliłam chłopaka na pożegnanie, a on mnie delikatnie podniósł do góry po czym mnie odstawił. Odprowadziłam go do drzwi.
-Vivianne, kochanie na co masz ochotę?
Zaskoczył mnie miły i spokojny głos mojej matki za moimi plecami.
-Obojętnie.
-A gdzie jest Danny?
-Zasnął więc razem z Sebastianem go położyliśmy do łóżka.
-Sebastian to bardzo miły i porządny chłopak, a raczej młody mężczyzna.
-Tak, bynajmniej tak mi się wydaje.
-Mógłby być wspaniałym chłopakiem dla ciebie.
-Mamo! Ja nadal jestem z Luke'iem!
-On mieszka daleko stąd. Przykro mi to mówić, ale wasz związek może nie przetrwać.
-On mnie kocha, a ja go! Na pewno damy radę!
-Jesteś tego w stu procentach pewna?
-Oczywiście, że tak. Przecież istnieje wiele związków na odległość.
-No tak, ale ile z nich przetrwa?
-Dlaczego ty zawsze musisz mi utrudniać życie?
-Nie utrudniam ci życia, tylko próbuję ci pomóc.
-Niby jak?! Ty tylko chcesz rozwalić mój związek! Nienawidzę cię!
-Uspokój się!
-Nie!
Po tej ostrej wymianie zdań pobiegłam po schodach do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, lecz przed tym zabrałam laptopa z biurka. Włączyłam go po czym otworzyłam aplikacje "Skype". Spojrzałam szybko na listę zauważając, że mój blondynek jest dostępny. Nawet nie myśląc o niczym wcisnęłam przycisk rozmowy włączając kamerkę. Po chwili zobaczyłam uśmiechniętą twarz mojego ukochanego chłopaka.
-Cześć Luke.
-Cześć Vivi.

~*~ Oczami tajemniczej istoty ~*~

Gdy tylko obydwoje zobaczyli nawzajem swoje twarze od razu poczuli się lepiej. Dwóch zakochanych właśnie w tym czasie równo znów poczuli motylki. Nie obchodziło ich to, że to tylko ekran monitora, byli szczęśliwi że wreszcie po raz kolejny się zobaczyli, byli szczęśliwi razem. Wiedzieli, że teraz jest najtrudniejszy okres dla ich związku, ale ani blondyn, ani brunetka nie mogli tak po prostu to przerwać. Nie po tym co obydwoje razem przeżyli. Ich uczucie jest bardzo duże oraz silne. Kochają się i to jest dla nich najważniejsze, że mają siebie nawzajem. Mogą zawsze na sobie polegać i ufają sobie, to jest w związku najważniejsze, prawda? Vivianne dobrze wie, że jej matka ma rację, ale ona nie potrafi tak po prostu z niego zrezygnować ani nie potrafi go przestać kochać. Luke codziennie widział i poznawał nowe dziewczyny, ale żadna z nich nie może równać się z jego księżniczką. Ona była, jest i zawsze będzie dla niego najważniejsza tak jak on dla niej. Pięknie prawda? Wszystko wydaje się takie idealne. Szkoda tylko, że ani on, ani ona nie wiedzą, że niedługo wszystko się zmieni przeze mnie.



-------------------------------------------------------------------------------------
Znów zero akcji ;_; Przepraszam no ale muszę zrobić najpierw tak jakby wprowadzenie. Jak wam się podoba ten rozdział? Dziękuję wszystkim, którzy komentują moje wypociny. Miał być w sobotę, ale w piątek jechałam na noc naukowców w Poznaniu i tak jakoś wyszło się się rozchorowałam i nie mam na nic siły, dlatego jest tak nudny rozdział. Jest 13 obserwatorów więc jak będzie przynajmniej 13 komentarzy to będzie next. Tradycyjnie przepraszam za błędy i do następnego.

CZYTASZ?=KOMENTUJESZ, OBSERWUJESZ!=MOTYWUJESZ!!!

10 komentarzy:

  1. Genialne ������������ czekam z niecierpliwością na następny rozdział :))))))
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejkuu uwielbiam! ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny? ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chce kolejny ! Teraz już , natychmiast ! :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Tez chcę kolejny! !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham!! ❤ kiedy nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  7. <3 Czekam i czekam na kolejny rozdział i nie ma no ile można? :( <3

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette