-Danny wyjdź. Chcę spać.
Powiedziałam chłopczykowi po czym przekręciłam się na brzuch. Zakryłam głowę poduszką lecz po nie całej minucie poczułam, że ktoś mi ją wyrwał z rąk.
-Daniel zostaw mnie!
-Nie, mama kazała cię obudzić bo niedługo wyjeżdżamy.
-Idź się lepiej pożegnać z Nicole, bo już nigdy jej nie zobaczysz.
-Nie prawda! Mama mówi, że będzie nas odwiedzać!
-To mama źle mówi.
Nicole to najlepsza przyjaciółka Danny'ego. Znają się od niemowlaka i bardzo się ze sobą zżyli. Zauważyłam łzy w oczach mojego brata. No cóż każdy coś traci wyjeżdżając stąd.
-Mamo! A Vivianne mówi, że już nigdy nie zobaczę Nicole! Powiedz jej coś!
Krzyknął z całych sił na cały dom jak nie osiedle. Boże jak mnie to dziecko irytuje.
-Głupek.
-Mamo, a Vivianne mówi na mnie głupek!
Znów zaczął krzyczeć. W przeciągu minuty mama już była u mnie w pokoju i stała nade mną z złowrogim spojrzeniem.
-Vivianne jak ci nie wstyd doprowadzać własnego brata do płaczu po czym jeszcze nazywać go głupkiem?! Jak ty się zachowujesz! Nie tak z ojcem cię wychowaliśmy!
-Ta, ta, ta coś jeszcze?
-Masz przeprosić brata w tej chwili!
-Bo co? Nie pojadę z wami? Oj, jaka szkoda.
-Vivianne rozumiem, że przeprowadzka jest dla ciebie bardzo stresująca lecz musisz się jakoś zachowywać. Mam nadzieję, że ta zmiana otoczenia dobrze na ciebie wpłynie.
-No jasne, będę jeszcze bardziej wkurzona i irytująca niż zwykle. Nie wiem czy tak się da ale co tam.
-Przeproś brata, ubierz się i zejdź na dół, aby zjeść razem z nami śniadanie. Nie będę już z tobą dyskutować.
Moja matka jest na serio irytująca. W ogóle razem z moim ojcem wymyślili sobie, że się przeprowadzimy z pięknego i słonecznego Sydney do jakiegoś miasteczka blisko Londynu, przynajmniej tak mi powiedzieli rodzice. Ja nadal będę uważać, że to jest wieś. Stwierdzili, że chcą być bliżej rodziny, która mieszka w Londynie. Skoro chcą być blisko to dlaczego nie przeprowadzimy się do samego Londynu? A no tak zapomniałabym, że mój ojciec nienawidzi rodziców mojej matki w sumie tak samo jak ja. Możecie odnieść wrażenie, że ja wręcz nienawidzę wszystkich i wszystkiego, ale to nie prawda. Z ojcem mam bardzo dobre stosunki. Szanuję go i to jak się stara być dla mnie ojcem idealnym chociaż nie jest biologicznym. Był przy mnie od kiedy miałam 5 lat. Przyszedł wraz z swoim bratankiem, którego zaprosiłam na swoje urodziny do nas. Zaprzyjaźnił się z moją matką, niedługo po tym wzięli ślub, a po paru latach narodził się Daniel. Mimo tego, że Danny jest jego biologicznym dzieckiem to nie traktuje go jakoś lepiej ode mnie. Uważa, że jestem jego księżniczką i to jest chyba jedyna osoba, której pozwalam się tak nazywać. Gdy byłam mała i mama tak na mnie powiedziała to zaczęłam na nią krzyczeć. Mój biologiczny ojciec zachlał się na śmierć. Wcale mi go nie żal. Był nieudacznikiem życiowym, sama nie wiem co mama w nim widziała. Pewnie go nawet nie kochała. Zanim się obejrzałam ani mojej mamy ani mojego brata nie było w pokoju. Wstałam niechętnie z mojego ukochanego łóżka i postanowiłam się ubrać oraz jakoś umalować. Wszystkie moje rzeczy, są już w nowym domu więc nie ma zbyt dużego wyboru. Nie wybrzydzając biorę w dłonie dżinsowe spodenki z wysokim stanem, krótką białą koszulkę oraz już znoszone czerwone converse. Z włosów robię warkocza na bok. Na usta nakładam odrobinę błyszczyku oraz rzęsy delikatnie maluję tuszem. Spoglądam w moje odbicie w lustrze. Stwierdzam, że wyglądam nawet znośnie więc odkładam kosmetyczkę do mojej torby po czym wkładam tam również szkicownik oraz parę ołówków, aby trochę porysować podczas lotu. Zawsze miałam duszę artysty. Od dziecka rysowałam to co widziałam wokół siebie. Dorzucam tam również słuchawki oraz odtwarzacz mp3 i zamykam mój mini bagaż zakładając go na ramię. Do kieszeni wkładam Iphone'a po czym wychodzę z pokoju zamykając drzwi. Zbiegam po schodach do kuchni gdzie zastaję tatę robiącego śniadanie. Siadam na blacie tuż obok kuchenki na której robi naleśniki. Spogląda na mnie po czym całuje mnie w czoło.
-Cześć księżniczko.
-Hej, gdzie reszta tej jakże idealnej rodzinki?
-Mama pomaga Danielowi się ubrać. Nie powinnaś jej tak denerwować. W końcu jest w ósmym miesiącu ciąży, a stres źle wpływa na dziecko. Nie chcę, aby moim potomkom, a twojemu rodzeństwu coś się stało.
-Nadal nie rozumiem jak po czterdziestce mogliście zdecydować się na kolejne dziecko, a co dopiero taki traf, że teraz będziecie mieć bliźniaki.
-No jakoś mogliśmy i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu.
-Taa....ja też.
-Ale i tak to ty zawsze będziesz moją księżniczką. Tylko ty i nie zapominaj o tym. Nigdy nie będziesz gorsza. Jesteś moją córką, a nie nikogo innego. Zawsze chciałem mieć córkę.
-No teraz będziesz mieć aż trzy. A tak przy okazji jakie imiona dajecie?
-Chcieliśmy, abyś to ty wybrała. Mama mówi, aby dać Greta i Violetta, ale ja mówię, aby dać Darcy i Daisy, co ty na to?
-Twoje o wiele ładniejsze, w ogóle kto normalny daje dziecku na imię Greta?
-No właśnie nie wiem dlatego też ty masz wybrać.
-Weźcie Darcy i Daisy. To są śliczne imiona.
-Wiem o tym, bo ja je wybierałem.
-Jaka skromność.
-Wrodzona.
Oboje się zaśmialiśmy po czym poczułam dziwny zapach spalenizny. Mój tata chyba również go poczuł bo zmarszczył nos. Równo spojrzeliśmy na kuchenkę. Na patelni przypalało się coś co miało być chyba naleśnikiem. Wyłączył jak najszybciej gaz po czym na mnie spojrzał.
-Ten będzie twój.
-Dlaczego?
-Ponieważ mnie zagadałaś.
-Mówiliśmy o twoich dzieciach.
-No i co z tego?
-Że ja ci tylko pomagałam.
-O co się kłócicie?
Do pomieszczenia weszła moja mama z Danny'm za rękę. Obydwoje usiedli przy stole.
-O nic. My się nie kłócimy. My tylko dyskutujemy na temat spalonego naleśnika.
Odpowiedział za nas tata.
-O spalonego naleśnika?
-Tak.
-Dobra nie wtrącam się. Zapytałeś się już Vivianne co myśli o imionach dla dzieci?
-Tak, powiedziała że moja propozycja jest lepsza.
-Szkoda bo chciałam dać Violetta po mojej mamie, a Greta po mamie ojca.
Tym razem zwróciła się do mojej osoby. Spojrzałam na nią przelotnie po czym wzięłam jedno jabłko i zaczęłam je powoli jeść. Po skończonym śniadaniu razem z tatą pakowałam do bagażnika ostatnie pudła oraz walizki. Gdy szłam z kartonem w rękach poczułam dłonie, które zakrywały mi oczy. Uśmiechnęłam się, gdy tylko rozpoznałam zapach perfum tego kogoś.
-Luke!
Krzyknęłam odwracając się do niego przodem. Upuściłam pudło z moich dłoń przez co wszystko z niego wyleciało, a ja rzuciłam się na szyję blondyna.
-Cześć ślicznotko.
Pocałował mnie czule w usta. Gdy tylko poczułam zimny metal jego kolczyka moje stado motylków w brzuchu zaczęło szaleć. Nagle usłyszeliśmy jak ktoś chrząka. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na osobę, która wydała ten dźwięk. Moja mama patrzyła na mnie wymownie przy czym dodatkowo zasłaniała Danielowi oczy.
-Nie przeszkadzaj im Elizabeth, dopóki to nie powoduje, że zostanę dziadkiem to niech się całują. Mają ostatnie dziesięć minut dla siebie. Daj im się porządnie pożegnać.
W naszej obronie stanął tata. Znów stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem po czym ponownie złączyłam nasze usta. Po dość długim czasie odkleiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w swoje oczy.
-Będę za tobą bardzo tęsknił.
-Ja też będę tęsknić.
Powiedziałam ze łzami w oczach. Nie mogę uwierzyć w to, że już wyjeżdżam i że już go nigdy nie zobaczę.
-Nie płacz kochanie. Jeszcze się spotkamy, zobaczysz.
-Błagam obiecaj mi tylko jedno.
-Co takiego?
-Nie zapomnisz o mnie mimo wszystko.
-Nigdy bym nie był nawet w stanie przestać o tobie myśleć, a co dopiero zapomnieć. Ty także mi coś obiecaj.
-Wszystko co chcesz.
-Nie zmieniaj się. Pokochałem cię taką jaką jesteś. Nie pozwól, aby ktoś ci mówił jaka masz być.
-Obiecuję.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham.
Przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam, a on objął mnie swoimi ramionami. Jest najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Przy nim mogę być sobą. Kocha mnie taką jaka jestem i nie chce, abym się zmieniała.
-Pamiętaj, że masz do mnie dzwonić bez względu na to która będzie godzina. Zawsze możesz dzwonić nie ważne czy żeby przeklinać na cały świat, czy po prostu posiedzieć cicho razem. To jest nieważne. Najważniejsze jest twoje szczęście. Zawsze będę przy tobie. Żyję tylko dla ciebie. Bez ciebie nie ma mnie, zapamiętaj to.
Po jego wypowiedzi łzy spływały stróżkami po moich policzkach, a w jego oczach również mogłam dostrzec tę oznakę smutku. Otarł mokre ślady z mojej twarzy swoimi kciukami.
-Proszę powiedz, że to nie są łzy smutku. Nie lubię gdy jesteś smutna.
-Chciałabym ci tak powiedzieć lecz nie mogę. Myśl, że już nie będziemy widzieć się na co dzień, że już cię nie przytulę ani nie pocałuję mnie zabija. Nie chcę tam jechać. Chcę zostań z tobą.
Płakałam w jego koszulkę zostawiając na niej czarne ślady od tuszu lecz ani ja ani on zbytnio się tym nie przejeliśmy. Teraz liczy się tylko Luke i ja. Nikt ani nic innego. Tą chwilę przerwał głos mojego taty.
-Vivianne musimy już jechać.
-Już wsiadam.
Ostatni raz złożyłam na jego ustach pocałunek. Nie był długi lecz wystarczający. Wsiadłam do auta, a on zamknął za mną drzwi. Przyłożył dłoń na szybie, a ja dołożyłam swoją.
-Razem?
Spytał bezgłośnie ze łzami w oczach.
-Na zawsze.
Odpowiedziałam tak samo. Auto ruszyło przez co jego dłoń zniknęła z okna, gdzie ja moją ciągle trzymałam. Spojrzałam przez tyle okno. Stał nadal w tym samym miejscu ze łzami spływającymi po policzkach lecz mimo to na jego ustach widniał uśmiech, ale to nie był ten jeden z tych przesłodkich uśmiechów, ten był smutny i nie rozciągał się na całej twarzy, od ucha do ucha. Ten był blady prawie nie widoczny. Pomachał mi, a ja zrobiłam to samo dalej płacząc. Daniel położył swoją małą dłoń na moim ramieniu i posłał mi uśmiech. Ja bez Luke'a nie dam sobie rady. Był ze mną od dziecka. Kocha mnie tak jak jeszcze nigdy nikt. Planowaliśmy wspólne życie, miało być tak cudownie. Wszystko zaplanowane, a tu nagle jedna przeprowadzka zmienia wszystko.....czy może być jeszcze gorzej?
---------------------------------------------------------------------
Hej, hej, hejoooo!!! Co tam u was? Wszystko dobrze? Bo u mnie znakomicie :) Rozdział krótki oraz baaaaaardzo nudny, ale przecież w każdym blogu pierwsze rozdziały, są nudne prawda? ;) Piszcie swoje opinie w komentarzach i nie zapominajcie o zaobserwowaniu bloga! W ogóle jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że było aż 5 komentarzy pod zwykłym prologiem! Dziękuję wam! Jesteście cudowne! :')
-Daniel zostaw mnie!
-Nie, mama kazała cię obudzić bo niedługo wyjeżdżamy.
-Idź się lepiej pożegnać z Nicole, bo już nigdy jej nie zobaczysz.
-Nie prawda! Mama mówi, że będzie nas odwiedzać!
-To mama źle mówi.
Nicole to najlepsza przyjaciółka Danny'ego. Znają się od niemowlaka i bardzo się ze sobą zżyli. Zauważyłam łzy w oczach mojego brata. No cóż każdy coś traci wyjeżdżając stąd.
-Mamo! A Vivianne mówi, że już nigdy nie zobaczę Nicole! Powiedz jej coś!
Krzyknął z całych sił na cały dom jak nie osiedle. Boże jak mnie to dziecko irytuje.
-Głupek.
-Mamo, a Vivianne mówi na mnie głupek!
Znów zaczął krzyczeć. W przeciągu minuty mama już była u mnie w pokoju i stała nade mną z złowrogim spojrzeniem.
-Vivianne jak ci nie wstyd doprowadzać własnego brata do płaczu po czym jeszcze nazywać go głupkiem?! Jak ty się zachowujesz! Nie tak z ojcem cię wychowaliśmy!
-Ta, ta, ta coś jeszcze?
-Masz przeprosić brata w tej chwili!
-Bo co? Nie pojadę z wami? Oj, jaka szkoda.
-Vivianne rozumiem, że przeprowadzka jest dla ciebie bardzo stresująca lecz musisz się jakoś zachowywać. Mam nadzieję, że ta zmiana otoczenia dobrze na ciebie wpłynie.
-No jasne, będę jeszcze bardziej wkurzona i irytująca niż zwykle. Nie wiem czy tak się da ale co tam.
-Przeproś brata, ubierz się i zejdź na dół, aby zjeść razem z nami śniadanie. Nie będę już z tobą dyskutować.
Moja matka jest na serio irytująca. W ogóle razem z moim ojcem wymyślili sobie, że się przeprowadzimy z pięknego i słonecznego Sydney do jakiegoś miasteczka blisko Londynu, przynajmniej tak mi powiedzieli rodzice. Ja nadal będę uważać, że to jest wieś. Stwierdzili, że chcą być bliżej rodziny, która mieszka w Londynie. Skoro chcą być blisko to dlaczego nie przeprowadzimy się do samego Londynu? A no tak zapomniałabym, że mój ojciec nienawidzi rodziców mojej matki w sumie tak samo jak ja. Możecie odnieść wrażenie, że ja wręcz nienawidzę wszystkich i wszystkiego, ale to nie prawda. Z ojcem mam bardzo dobre stosunki. Szanuję go i to jak się stara być dla mnie ojcem idealnym chociaż nie jest biologicznym. Był przy mnie od kiedy miałam 5 lat. Przyszedł wraz z swoim bratankiem, którego zaprosiłam na swoje urodziny do nas. Zaprzyjaźnił się z moją matką, niedługo po tym wzięli ślub, a po paru latach narodził się Daniel. Mimo tego, że Danny jest jego biologicznym dzieckiem to nie traktuje go jakoś lepiej ode mnie. Uważa, że jestem jego księżniczką i to jest chyba jedyna osoba, której pozwalam się tak nazywać. Gdy byłam mała i mama tak na mnie powiedziała to zaczęłam na nią krzyczeć. Mój biologiczny ojciec zachlał się na śmierć. Wcale mi go nie żal. Był nieudacznikiem życiowym, sama nie wiem co mama w nim widziała. Pewnie go nawet nie kochała. Zanim się obejrzałam ani mojej mamy ani mojego brata nie było w pokoju. Wstałam niechętnie z mojego ukochanego łóżka i postanowiłam się ubrać oraz jakoś umalować. Wszystkie moje rzeczy, są już w nowym domu więc nie ma zbyt dużego wyboru. Nie wybrzydzając biorę w dłonie dżinsowe spodenki z wysokim stanem, krótką białą koszulkę oraz już znoszone czerwone converse. Z włosów robię warkocza na bok. Na usta nakładam odrobinę błyszczyku oraz rzęsy delikatnie maluję tuszem. Spoglądam w moje odbicie w lustrze. Stwierdzam, że wyglądam nawet znośnie więc odkładam kosmetyczkę do mojej torby po czym wkładam tam również szkicownik oraz parę ołówków, aby trochę porysować podczas lotu. Zawsze miałam duszę artysty. Od dziecka rysowałam to co widziałam wokół siebie. Dorzucam tam również słuchawki oraz odtwarzacz mp3 i zamykam mój mini bagaż zakładając go na ramię. Do kieszeni wkładam Iphone'a po czym wychodzę z pokoju zamykając drzwi. Zbiegam po schodach do kuchni gdzie zastaję tatę robiącego śniadanie. Siadam na blacie tuż obok kuchenki na której robi naleśniki. Spogląda na mnie po czym całuje mnie w czoło.
-Cześć księżniczko.
-Hej, gdzie reszta tej jakże idealnej rodzinki?
-Mama pomaga Danielowi się ubrać. Nie powinnaś jej tak denerwować. W końcu jest w ósmym miesiącu ciąży, a stres źle wpływa na dziecko. Nie chcę, aby moim potomkom, a twojemu rodzeństwu coś się stało.
-Nadal nie rozumiem jak po czterdziestce mogliście zdecydować się na kolejne dziecko, a co dopiero taki traf, że teraz będziecie mieć bliźniaki.
-No jakoś mogliśmy i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu.
-Taa....ja też.
-Ale i tak to ty zawsze będziesz moją księżniczką. Tylko ty i nie zapominaj o tym. Nigdy nie będziesz gorsza. Jesteś moją córką, a nie nikogo innego. Zawsze chciałem mieć córkę.
-No teraz będziesz mieć aż trzy. A tak przy okazji jakie imiona dajecie?
-Chcieliśmy, abyś to ty wybrała. Mama mówi, aby dać Greta i Violetta, ale ja mówię, aby dać Darcy i Daisy, co ty na to?
-Twoje o wiele ładniejsze, w ogóle kto normalny daje dziecku na imię Greta?
-No właśnie nie wiem dlatego też ty masz wybrać.
-Weźcie Darcy i Daisy. To są śliczne imiona.
-Wiem o tym, bo ja je wybierałem.
-Jaka skromność.
-Wrodzona.
Oboje się zaśmialiśmy po czym poczułam dziwny zapach spalenizny. Mój tata chyba również go poczuł bo zmarszczył nos. Równo spojrzeliśmy na kuchenkę. Na patelni przypalało się coś co miało być chyba naleśnikiem. Wyłączył jak najszybciej gaz po czym na mnie spojrzał.
-Ten będzie twój.
-Dlaczego?
-Ponieważ mnie zagadałaś.
-Mówiliśmy o twoich dzieciach.
-No i co z tego?
-Że ja ci tylko pomagałam.
-O co się kłócicie?
Do pomieszczenia weszła moja mama z Danny'm za rękę. Obydwoje usiedli przy stole.
-O nic. My się nie kłócimy. My tylko dyskutujemy na temat spalonego naleśnika.
Odpowiedział za nas tata.
-O spalonego naleśnika?
-Tak.
-Dobra nie wtrącam się. Zapytałeś się już Vivianne co myśli o imionach dla dzieci?
-Tak, powiedziała że moja propozycja jest lepsza.
-Szkoda bo chciałam dać Violetta po mojej mamie, a Greta po mamie ojca.
Tym razem zwróciła się do mojej osoby. Spojrzałam na nią przelotnie po czym wzięłam jedno jabłko i zaczęłam je powoli jeść. Po skończonym śniadaniu razem z tatą pakowałam do bagażnika ostatnie pudła oraz walizki. Gdy szłam z kartonem w rękach poczułam dłonie, które zakrywały mi oczy. Uśmiechnęłam się, gdy tylko rozpoznałam zapach perfum tego kogoś.
-Luke!
Krzyknęłam odwracając się do niego przodem. Upuściłam pudło z moich dłoń przez co wszystko z niego wyleciało, a ja rzuciłam się na szyję blondyna.
-Cześć ślicznotko.
Pocałował mnie czule w usta. Gdy tylko poczułam zimny metal jego kolczyka moje stado motylków w brzuchu zaczęło szaleć. Nagle usłyszeliśmy jak ktoś chrząka. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na osobę, która wydała ten dźwięk. Moja mama patrzyła na mnie wymownie przy czym dodatkowo zasłaniała Danielowi oczy.
-Nie przeszkadzaj im Elizabeth, dopóki to nie powoduje, że zostanę dziadkiem to niech się całują. Mają ostatnie dziesięć minut dla siebie. Daj im się porządnie pożegnać.
W naszej obronie stanął tata. Znów stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem po czym ponownie złączyłam nasze usta. Po dość długim czasie odkleiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w swoje oczy.
-Będę za tobą bardzo tęsknił.
-Ja też będę tęsknić.
Powiedziałam ze łzami w oczach. Nie mogę uwierzyć w to, że już wyjeżdżam i że już go nigdy nie zobaczę.
-Nie płacz kochanie. Jeszcze się spotkamy, zobaczysz.
-Błagam obiecaj mi tylko jedno.
-Co takiego?
-Nie zapomnisz o mnie mimo wszystko.
-Nigdy bym nie był nawet w stanie przestać o tobie myśleć, a co dopiero zapomnieć. Ty także mi coś obiecaj.
-Wszystko co chcesz.
-Nie zmieniaj się. Pokochałem cię taką jaką jesteś. Nie pozwól, aby ktoś ci mówił jaka masz być.
-Obiecuję.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham.
Przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam, a on objął mnie swoimi ramionami. Jest najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Przy nim mogę być sobą. Kocha mnie taką jaka jestem i nie chce, abym się zmieniała.
-Pamiętaj, że masz do mnie dzwonić bez względu na to która będzie godzina. Zawsze możesz dzwonić nie ważne czy żeby przeklinać na cały świat, czy po prostu posiedzieć cicho razem. To jest nieważne. Najważniejsze jest twoje szczęście. Zawsze będę przy tobie. Żyję tylko dla ciebie. Bez ciebie nie ma mnie, zapamiętaj to.
Po jego wypowiedzi łzy spływały stróżkami po moich policzkach, a w jego oczach również mogłam dostrzec tę oznakę smutku. Otarł mokre ślady z mojej twarzy swoimi kciukami.
-Proszę powiedz, że to nie są łzy smutku. Nie lubię gdy jesteś smutna.
-Chciałabym ci tak powiedzieć lecz nie mogę. Myśl, że już nie będziemy widzieć się na co dzień, że już cię nie przytulę ani nie pocałuję mnie zabija. Nie chcę tam jechać. Chcę zostań z tobą.
Płakałam w jego koszulkę zostawiając na niej czarne ślady od tuszu lecz ani ja ani on zbytnio się tym nie przejeliśmy. Teraz liczy się tylko Luke i ja. Nikt ani nic innego. Tą chwilę przerwał głos mojego taty.
-Vivianne musimy już jechać.
-Już wsiadam.
Ostatni raz złożyłam na jego ustach pocałunek. Nie był długi lecz wystarczający. Wsiadłam do auta, a on zamknął za mną drzwi. Przyłożył dłoń na szybie, a ja dołożyłam swoją.
-Razem?
Spytał bezgłośnie ze łzami w oczach.
-Na zawsze.
Odpowiedziałam tak samo. Auto ruszyło przez co jego dłoń zniknęła z okna, gdzie ja moją ciągle trzymałam. Spojrzałam przez tyle okno. Stał nadal w tym samym miejscu ze łzami spływającymi po policzkach lecz mimo to na jego ustach widniał uśmiech, ale to nie był ten jeden z tych przesłodkich uśmiechów, ten był smutny i nie rozciągał się na całej twarzy, od ucha do ucha. Ten był blady prawie nie widoczny. Pomachał mi, a ja zrobiłam to samo dalej płacząc. Daniel położył swoją małą dłoń na moim ramieniu i posłał mi uśmiech. Ja bez Luke'a nie dam sobie rady. Był ze mną od dziecka. Kocha mnie tak jak jeszcze nigdy nikt. Planowaliśmy wspólne życie, miało być tak cudownie. Wszystko zaplanowane, a tu nagle jedna przeprowadzka zmienia wszystko.....czy może być jeszcze gorzej?
---------------------------------------------------------------------
Hej, hej, hejoooo!!! Co tam u was? Wszystko dobrze? Bo u mnie znakomicie :) Rozdział krótki oraz baaaaaardzo nudny, ale przecież w każdym blogu pierwsze rozdziały, są nudne prawda? ;) Piszcie swoje opinie w komentarzach i nie zapominajcie o zaobserwowaniu bloga! W ogóle jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że było aż 5 komentarzy pod zwykłym prologiem! Dziękuję wam! Jesteście cudowne! :')
Jest To jeden z blogów które mają super pierwsze rozdziały. Już wiem ze będzie FAJNIE <3
OdpowiedzUsuńA cudowny rozdział! Jestem pod wrażeniem, tak dobrego początku. ☻
OdpowiedzUsuńJedyny minus-postaraj się zbyt często nie powtarzać słów. Poza tym wszystko pięknie, ogólnie bardzo mi się spodobał. Piszesz z sensem, dobrze formułujesz zdania, błędy jakoś nie rzuciły mi się w oczy więc teraz jedyne co to oczekuje na 2 rozdział! :)
Oby tak dalej mordko! ;*
Wow, zapowiada się ciekawie. Czekam na 2 rozdział :* <3
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie :*
http://if-we-could-opowiadanie-1d.blogspot.com/
Super, podoba mi się ! :3
OdpowiedzUsuńŚwietne �� Jejuu , czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ��
OdpowiedzUsuńJest super! Czekam na kolejne rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńJezuuuuu kocham cie laska !!! Najlepsze rozdziały ever !!! Czekam na next :* <3
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent laska <3 książka na 100℅ będzie cudowna, życzę powodzenia :*
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent laska <3 książka na 100℅ będzie cudowna, życzę powodzenia :*
OdpowiedzUsuńBoskie <3 pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńCudowne *o* Dawaj kolejny! <3
OdpowiedzUsuńJuż kocham �� Dawaj kolejny ������
OdpowiedzUsuń/CookieMonster��
Aww cudowny, tak jak prolog ♡ kocham, kocham, kocham ♡♡♡
OdpowiedzUsuńSuper! Dawaj next!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Chyba zaczynam się zakochiwać w tym ff *u*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Karolina
Czekam na kolejny rozdział 😘
OdpowiedzUsuńHej, zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. więcej informacji znajdziesz tutaj :
OdpowiedzUsuńhttp://if-we-could-opowiadanie-1d.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-d.html
nie no świetny rozdział aż się popłakałam jak się żegnali :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Serio :'( świetne ❤
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Serio :'( świetne ❤
OdpowiedzUsuńPłacze! 😭💓
OdpowiedzUsuńJezzuuu... ja chcę takiego chłopaka jak Luke!! ;_;
OdpowiedzUsuńPlanowałam zacząć czytać twoje ff pod koniec roku, bo naprawdę NIENAWIDZĘ czekać na rozdziały i dobija mnie myśl, że niestety będę musiała to jakoś znieść, bo nie mogłam dłużej zwlekać.
To jest takie awhgagahopr że normalnie psychika siada!. Już to kocham. <3 <3 <3