niedziela, 27 września 2015

Rozdział IV

Po tym jak razem z Sebastianem odprowadziliśmy mojego brata pod klasę chłopak poszedł do szatni się przebrać. Stałam przed drzwiami już dobre dziesięć minut, a on nadal nie wychodził. Co on tam tak długo robi? Nawet ja tyle się nie szykuję....no dobra może i tak długo się szykuję, ale w końcu ja jestem kobietą tak? To chyba coś jednak oznacza. Cały czas stałam pod ścianą naprzeciwko drzwi. Z nudów zaczęłam grać w jakąś beznadziejną grę, ale to wydaje się o wiele lepsze niż samo stanie i wpatrywanie się w drzwi prowadzące do męskiej szatni. Przeniosłam wzrok z ekranu mojego Iphone'a dopiero wtedy, gdy usłyszałam jakieś kroki zbliżające się w moją stronę, a zaraz po tym zobaczyłam kogoś buty. Podniosłam głowę z nadzieją, że to może Sebastian, lecz okazało się jednak inaczej. Przede mną stał przystojny, wysoki blondyn o piwnych oczach. Czy w tej szkole, są tylko ładni chłopacy? Nie, że narzekam na to, bo to w sumie fajnie i w ogóle....a teraz trochę to zabrzmiało jakbym zapomniała o Luke'u, ale wcale tak nie jest. Nadal go bardzo kocham i za nim tęsknię. No własnie, muszę zadzwonić dzisiaj do niego. Już prawie zapomniałam jak brzmi jego głos.
-Cześć mała.
Powiedział chłopak z nadzwyczajnie mocnym brytyjskim akcentem.
-Nie jestem mała. O co chodzi?
-Jeszcze nigdy cię tu nie widziałem piękna.
-Skoro ja jestem piękna to ty musisz być bestią. Jestem nowa.
-Zadziorna, lubię takie. Ja jestem Chris.
Wyciągnął w moją stronę swoją dłoń, którą delikatnie uściskałam.
-Vivianne.
-Trochę dziwne i stare to imię, ale fajne.
-Nie sądzę, że jeśli będziesz wyśmiewał się z jej imienia to cię polubi.
Równo odwróciliśmy głowy, aby spojrzeć na rozbawionego Sebastiana. Całe szczęście, bo nie chce już być w towarzystwie blondyna.
-Weź się stary co? Ty możesz mieć każdą więc odstąp mi chociaż tą jedną okej?
-I tak nie zamoczysz chłopie więc daj sobie spokój.
-A skąd wiesz?
-Ponieważ mam chłopaka.
Wcięłam im się w rozmowę. Obydwoje spojrzeli na mnie, Chris z wymalowaną zrezygnowaną miną, a Seba z wyrazem twarzy nie do odgadnięcia. O co mu chodzi?
-No to szkoda. Chociaż on nie musi o niczym wiedzieć.
-Spadaj zanim ci przywalę,
Wysyczałam zdenerwowana. Co on sobie myśli? Że może wszystko? No nie ze mną. Jeśli nie odejdzie w ciągu trzech sekund to mu naprawdę przywalę.
-Co ty mi możesz zrobić?
Odpowiedział pewien siebie. Od razu widać, że to typ narcyza. Nienawidzę takich typków. Uważają się za pępek świata, że wszystkie dziewczyny na niego lecą, że może mieć każdą i może robić wszystko co mu się żywnie podoba, a to nie prawda.
-Wszystko. Nie psuj mi humoru, okej? Bo jakbym chciała posłuchać jakiegoś irytującego i głupiego gówniarza to bym poszła do innego budynku do mojego brata.
-Pewnie jestem od ciebie starszy więc nie jestem żadnym gówniarzem.
-Umysłowo nie jesteś starszy.
-Ta, ta idę na trening. Widzimy się po lekcjach Adams.
-Jasne.
Wymamrotał ledwo słyszalnie Sebastian. Ciekawe o co chodzi. Seba też chyba za bardzo go nie lubi. Nie dziwię mu się, widać że Chris to dupek i babiarz.
-O której rozpoczynasz zajęcia?
Z moim zamyśleń wyrwał mnie brunet. Szybko spojrzałam na plan lekcji od razu zawieszając wzrok na poniedziałku.
-O 09;45 mam pierwsze zajęcia.
-No to mamy dwie godziny lekcyjne, aby ci pokazać niektóre rzeczy.
-A ty nie masz zajęć?
-Nie. W poniedziałki dwie pierwsze godziny mam trening.
-W co gracie?
-W football amerykański. Jestem kapitanem.
-No to całkiem fajnie.
-No niby tak, ale to bardzo duży obowiązek. Wiesz wspieranie drużyny i te sprawy.
-Rozumiem. Gdzie idziemy?
-Pokażę ci gdzie jest stołówka, świetlica na której czasami mamy zajęcia lub idziemy tam, gdy nie mamy jakieś lekcji, aby posiedzieć i słuchać jak to jesteśmy okropnym pokoleniem. Pójdziemy też do biblioteki, na halę sportową oraz pokażę ci szatnie bo tam gdzie my byliśmy to była tylko dla drużyny, do gabinetu dyrektora, sklepiku szkolnego, a na koniec zaprowadzę cię pod klasę. Co masz pierwsze?
Po raz drugi spojrzałam na plan tym razem patrząc na pierwsze zajęcia.
-Biologia, a ty?
-Też, w której sali?
-209.
-Kto jest twoim wychowawcą?
-Pani Martha Miller.
-Jesteśmy razem w klasie, wiedziałaś?
Zaśmiał się cicho ukazując szereg równych i śnieżnobiałych zębów.
-Nie, nie miałam pojęcia. W sumie to dobrze bo chociaż kogoś już znam.
-Tak to naprawdę duży plus. Opowiedz mi coś o sobie.
-Ymm....no dobrze. Tak jak już wiesz mam na imię Vivianne Smith. Mam młodszego brata Daniela, ale to też już wiesz. Mieszkam razem z nim, ojczymem i mamą na obrzeżach miasta. Przeprowadziłam się tutaj wczoraj z Sydney zostawiając tam najlepszego chłopaka na świecie.
-Dlaczego przeprowadziłaś się z pięknego i słonecznego Sydney do ponurego i zimnego Bedford?
-To przez pracę moich rodziców, a raczej ojca. Przeniósł tutaj firmę więc i my się tutaj przenieśliśmy.
-Rozumiem.

~~*~~

Chodzę do tej szkoły już około dwa tygodnie i muszę przyznać, że jest całkiem ciekawie. Aktualnie jest 31 stycznia czyli ostatni dzień przed feriami. Zostało tylko kilka sekund do końca lekcji, gdy czuję, że ktoś rzucił we mnie papierową kulką. Patrzę na ziemię i tak jak zakładałam leży tam papier zgnieciony na kształt kulki. Podnoszę go i rozwijam kartkę i odczytuje napis "Idziesz ze mną i dziewczynami na pizzę po lekcji?". Od razu rozpoznaję charakterystyczne bazgroły trudne do odczytania. To jasne, że napisał to Sebastian. Odwracam się do niego (ponieważ siedzę w środkowym rzędzie w pierwszej ławce, a on w ostatniej pod oknem) i z uśmiechem potakuję.
-Panno Smith, proszę się nie odwracać do tyłu.
Słyszę ponury i ostry głos mojego nauczyciela od historii na co od razu patrzę na tablicę.
-Przepraszam panie profesorze.
Mężczyzna w podeszłym wieku znów zaczyna pisać na tablicy nie zwracając już na mnie uwagi. Szybko zgniatam kartkę i odwracam się po raz drugi. Celuję i w mgnieniu oka rzucam w głowę mojego przyjaciela. Ten łapie się za miejsce w które rzuciłam i udaje oburzonego rozmasowując "obolałe" miejsce. Śmieję się cicho na ten widok i odwracam się ponownie, gdy tylko rozbrzmiewa dzwonek oznaczający koniec tych nudnych zajęć. Podnoszę moją torbę i chowam do niej książki. Nie muszę czekać chociażby minuty na chłopaka bo gdy tylko się podnoszę z krzesło wpadam na jego tors.
-Powinnaś przeprosić wiesz?
-To ty zacząłeś!
-Nieprawda!
-Prawda!
-Smith, Adams zamknąć się i zejdźcie mi w tej chwili z oczu!
-Dobrze proszę pana.
Wyszliśmy na korytarz i wybuchliśmy śmiechem. Poszliśmy do naszych szafek, aby wyciągnąć z nich kurki, ponieważ ostatnio zrobiło się naprawdę bardzo zimno i zaczęło strasznie dużo padać.
-Dziewczyny kończyły wcześniej i już na nas czekają.
Powiedział brunet chowając swój telefon do kieszeni szarych dość eleganckich spodni. Zarzucił na siebie kurtkę i owinął szalik wokół szyi.
-No okej, ale Danny musi iść z nami bo mój tata dzisiaj jest do późna w pracy, a mama nie może po niego przyjechać. To chyba nie problem, prawda?
-Spoko, to żaden problem. Danny jest bardzo fajnym dzieciakiem.
-Taa, chyba tylko gdy śpi.
-Nie przesadzaj. Ja mam gorzej.
-No nie wiem.
-Trzech starszych braci i jedna młodsza siostra. Cudowne życie.
-Masz fajne rodzeństwo. Tym bardziej siostrę.
-Natalie ma trzy miesiące!
-No właśnie dlatego jest fajna, tak samo Matt, Brad i Oliver.
-Dobra koniec tematu. Załóż czapkę.
-Nie jestem dzieckiem.
-Oj cicho bądź.
Z niebieskiej szafki wyciągnął różową, puchatą i niezwykle ciepłą czapkę, którą wręcz nienawidzę i założył mi ją na głowę. Uśmiechnął się rozbawiony na mój widok.
-Nie śmiej się ze mnie! To wkurzające!
Machnął tylko ręką biorąc plecak i przewieszając go przez jedno ramię, zaczął iść w stronę wyjścia z budynku. W ekspresowym tempie go dogoniłam i poszłam do drugiego budynku po Daniela. Szybko rozpoznałam jego długą, brązową czuprynę pod niebieską czapką wśród innych dzieciaków. Pomachałam do niego, aby mnie zauważył co się udało, ponieważ zaczął biec przedzierając się do nas i rzucając mi się w moje ramiona.
-Cześć Vivianne.
-Cześć młody. Chcesz iść na pizzę ze mną, Sebastianem i dziewczynami?
-Taaak! Kocham cię!
-Taa, wy się tak bardzo nienawidzicie. Masz rację.
Prychnął Seba porównując tą sytuację do naszej wcześniejszej rozmowy. Ja i Danny mamy tak tylko czasami. Zazwyczaj przez większość czasu się kłócimy.
-Dobra małolaty, idziemy do samochodu.
Powiedział znów brązowooki po chwili. Seba wziął plecak małego i przewiesił przez drugie ramię.

~~*~~

Już drugą godzinę siedzimy w pizzerii razem w Sebastianem, moim bratem, Emmą i Emily. Em i Emi to bliźniaczki, które poznałam w ten sam dzień co Sebę. Są naprawdę bardzo zabawne oraz miłe. 
-Dobra czas się zbierać, Sebastian odwieziesz nas? Bo Danny już zasnął mi na kolanach. 
-Okej, jasne. Nie budź go, zaniosę go do auta.
-Na pewno? Bo jest serio ciężki.
-To pięciolatek. Sądzę, że dam sobie radę. 
-No jak wolisz.
Wszyscy zaczęliśmy się ubierać oraz w miarę ogarniać miejsca na których siedzieliśmy. Delikatnie założyłam małemu kurtkę, szalik oraz czapkę, aby nie zmarzł. Brunat był już gotowy, więc wziął Daniela na ręce, abym teraz ja mogła się ubrać. Gdy było już wszystko gotowe, wyszliśmy z restauracji. Razem z Emily i Dannym usiedliśmy na tylnych siedzeniach, a Emma koło Seby, który prowadził. Najpierw odwiózł dziewczyny, a dopiero potem mnie i brata. Oczywiście pomógł mi go zanieść do domu i położyć do łóżka.
-Oooo....Sebastian! A co ty tu robisz?
Oboje się odwróciliśmy na głos mojej matki. Szła cała w skowronkach w naszą stronę.
-Dzień dobry proszę pani. Odwiozłem tylko Vivianne i Daniela do domu i już właściwie wychodzę.
-Oj jaka szkoda. Jesteś pewien, że nie chcesz zostać na kolacji?
-Spieszę się do domu. Muszę zająć się rodzeństwem. Ojciec wraca dopiero jutro przez co teraz ja robię za głowę rodziny.
-Rozumiem,w takim razie do widzenia.
-Do widzenia proszę pani. Pa Vivianne.
-Pa Sebastian. Napiszę do ciebie jeszcze.
-Okej.
Przytuliłam chłopaka na pożegnanie, a on mnie delikatnie podniósł do góry po czym mnie odstawił. Odprowadziłam go do drzwi.
-Vivianne, kochanie na co masz ochotę?
Zaskoczył mnie miły i spokojny głos mojej matki za moimi plecami.
-Obojętnie.
-A gdzie jest Danny?
-Zasnął więc razem z Sebastianem go położyliśmy do łóżka.
-Sebastian to bardzo miły i porządny chłopak, a raczej młody mężczyzna.
-Tak, bynajmniej tak mi się wydaje.
-Mógłby być wspaniałym chłopakiem dla ciebie.
-Mamo! Ja nadal jestem z Luke'iem!
-On mieszka daleko stąd. Przykro mi to mówić, ale wasz związek może nie przetrwać.
-On mnie kocha, a ja go! Na pewno damy radę!
-Jesteś tego w stu procentach pewna?
-Oczywiście, że tak. Przecież istnieje wiele związków na odległość.
-No tak, ale ile z nich przetrwa?
-Dlaczego ty zawsze musisz mi utrudniać życie?
-Nie utrudniam ci życia, tylko próbuję ci pomóc.
-Niby jak?! Ty tylko chcesz rozwalić mój związek! Nienawidzę cię!
-Uspokój się!
-Nie!
Po tej ostrej wymianie zdań pobiegłam po schodach do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, lecz przed tym zabrałam laptopa z biurka. Włączyłam go po czym otworzyłam aplikacje "Skype". Spojrzałam szybko na listę zauważając, że mój blondynek jest dostępny. Nawet nie myśląc o niczym wcisnęłam przycisk rozmowy włączając kamerkę. Po chwili zobaczyłam uśmiechniętą twarz mojego ukochanego chłopaka.
-Cześć Luke.
-Cześć Vivi.

~*~ Oczami tajemniczej istoty ~*~

Gdy tylko obydwoje zobaczyli nawzajem swoje twarze od razu poczuli się lepiej. Dwóch zakochanych właśnie w tym czasie równo znów poczuli motylki. Nie obchodziło ich to, że to tylko ekran monitora, byli szczęśliwi że wreszcie po raz kolejny się zobaczyli, byli szczęśliwi razem. Wiedzieli, że teraz jest najtrudniejszy okres dla ich związku, ale ani blondyn, ani brunetka nie mogli tak po prostu to przerwać. Nie po tym co obydwoje razem przeżyli. Ich uczucie jest bardzo duże oraz silne. Kochają się i to jest dla nich najważniejsze, że mają siebie nawzajem. Mogą zawsze na sobie polegać i ufają sobie, to jest w związku najważniejsze, prawda? Vivianne dobrze wie, że jej matka ma rację, ale ona nie potrafi tak po prostu z niego zrezygnować ani nie potrafi go przestać kochać. Luke codziennie widział i poznawał nowe dziewczyny, ale żadna z nich nie może równać się z jego księżniczką. Ona była, jest i zawsze będzie dla niego najważniejsza tak jak on dla niej. Pięknie prawda? Wszystko wydaje się takie idealne. Szkoda tylko, że ani on, ani ona nie wiedzą, że niedługo wszystko się zmieni przeze mnie.



-------------------------------------------------------------------------------------
Znów zero akcji ;_; Przepraszam no ale muszę zrobić najpierw tak jakby wprowadzenie. Jak wam się podoba ten rozdział? Dziękuję wszystkim, którzy komentują moje wypociny. Miał być w sobotę, ale w piątek jechałam na noc naukowców w Poznaniu i tak jakoś wyszło się się rozchorowałam i nie mam na nic siły, dlatego jest tak nudny rozdział. Jest 13 obserwatorów więc jak będzie przynajmniej 13 komentarzy to będzie next. Tradycyjnie przepraszam za błędy i do następnego.

CZYTASZ?=KOMENTUJESZ, OBSERWUJESZ!=MOTYWUJESZ!!!

środa, 16 września 2015

Hejka naklejka!

Hejo! Dawno mnie tu nie było :') Przepraszam was, ale ostatnie dni wolnego chciałam spędzić z przyjaciółmi i musiałam was opuścić :( Teraz jestem w drugiej gim i będę miała więcej nauki ;_;  Ale mam dla was wiadomość! Od tego tygodnia postaram się dodawać rozdziały w każdą sobotę lub niedzielę, co wy na to? IV rozdział mam już napisany w połowie więc tylko muszę go dokończyć. Już mam plan na całą tą część, mam wiele pomysłów więc będzie dobrze. Mam nadzieję że kolejne rozdziały będą chociaż trochę bardziej ciekawsze niż pozostałe. Niedługo będzie akcja na którą czekacie xD Mam do was prośbę, niech każdy kto widzi tą notkę niech ją skomentuje chociaż kropką. Chcę wiedzieć ile was jest. Papa, lecę na mój ukochany J.polski (czujecie ten sarkazm? RATUJCIE :C)

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział III

Irytujący dźwięk budzika wyrwał mnie z mojego pięknego snu w którym głównym bohaterem był mój ukochany blondynek czyli Luke. Chciałam wyłączyć urządzenie po omacku, lecz w rezultacie zleciał on na ziemię więc...ups? No cóż trudno się mówi. Wygrzebałam się spod mojej cieplutkiej kołdry i postawiłam stopy na zimnych, jasnych panelach. Spojrzałam zaspana na zegarek, który wskazywał on godzinę siódmą sześć. Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam mundurek szkolny, nienawidzę prywatnych szkół, ponieważ tam trzeba nosić mundurek. Gdyby to tata wybierał szkołę tak jak ostatnio to na pewno nie byłaby prywatna, no ale niestety to mama wybierała szkołę do mnie tak samo jak dla Daniela bo stwierdziła, że teraz musi to być szkoła z klasą i w ogóle najlepsza ze wszystkich tutaj. W ogóle nie lubię tych rozpuszczonych dzieciaków się tam uczących. Myślą, że skoro mają pieniądze to są najlepsi, ale to nie prawda. Ubrałam białą koszulę, szarą spódniczkę, cieliste rajstopy oraz na ramiona zarzuciłam granatową marynarkę z logiem szkoły. Na stopy założyłam czarne baleriny. Poszłam do mojej toaletki i pomalowałam się delikatnie. Z półki sięgnęłam szczotkę do włosów, które porządnie rozczesałam po czym związałam w kucyka. Ruszyłam w stronę łazienki. W domu było strasznie cicho, zbyt cicho. Weszłam do pomieszczenia i podeszłam do umywalki. Na półeczce już leżały wszystkie kremy, szczoteczki oraz pasta do zębów. Wzięłam jedną szczoteczkę oraz pastę po czym zaczęłam myć zęby. Cały czas w głowie miałam wczorajszy list przez co w nocy praktycznie nie spałam. Jak to możliwe, że ten ktoś wiedział, że o nim myślę? Przecież czytanie w myślach jest niemożliwe. To było przerażające oraz dziwne. Boję się tego miejsca. To niedorzeczne, ale jednak mam prawo po tym co się wydarzyło, prawda? Oczywiście, że tak!
-Co chciałaby panienka na śniadanie?
Usłyszałam głos za mną przez co podskoczyłam i odwróciłam się w stronę osoby, która mnie przestraszyła. Ujrzałam kobietę około po sześćdziesiątce. Miała blond włosy, jasną cerę i brązowe oczy. Była raczej niska, niższa ode mnie. Stała uśmiechając się do mnie.
-Yyy.....Kim pani jest? I co tutaj robi?
-Przepraszam panienkę, pewnie rodzice pani nie powiedzieli. Mam na imię Helen i pracuję tutaj jako gospodyni.
Kobieta podała mi rękę uśmiechając się przez co w jej policzkach ukazały się dołeczki. Niepewnie uścisnęłam jej dłoń.
-Nie, nic nie wspominali. Dzień dobry jestem Vivianne.
-Wiem jak masz na imię.
Znów posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam. Wydaje się bardzo miła według mnie.
-A więc mogłyby być na przykład naleśniki? Podobno robię bardzo dobre, bynajmniej mój wnuk tak mówi.
Zapytała radośnie i energicznie. Jak ona może mieć aż tyle energii tak wcześnie rano? Nawet Danny tyle nie ma o tej godzinie.
-Tak, oczywiście że mogą być.
Odpowiedziałam z o połowę mniejszym zapałem niż ona. Zeszła na dól zostawiając mnie samą lecz nie na długo, ponieważ niecałą minutę później do pomieszczenia wbiegł mój młodszy braciszek wypychając mnie za drzwi. Okej? Może jednak ma dużo energii.

~~*~~

Po zjedzeniu swoją drogą przepysznych naleśników przygotowanych przez panią Helen wraz z tatą oraz Danielem ruszyliśmy w stronę samochodu. Ojciec uruchomił silnik po czym włączyliśmy się do ruchu drogowego. Po mniej więcej dwudziestu minutach byliśmy przed wielkim budynkiem szkoły. Była ona przeogromna i składała się z trzech różnych budynków oraz jednego wielkiego placu, gdzie znajdowała się fontanna oraz stoliki. Uczniowie zajmowali wcześniej wspomniane stoły, koce oraz ławki przy budynkach. Wszyscy mieli te durne mundurki. W naszą stronę zaczął iść jakiś łysy mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie elegancki garnitur oraz na kilometr było czuć od niego drogie perfumy.
-Pan Adam Smith?
Zapytał podchodząc do nas wymuszając uśmiech. Miał mocny brytyjski akcent.
-Tak.
Odpowiedział tata potrząsając jego dłonią.
-Miło mi pana wreszcie poznać osobiście. Jestem Henry Brown dyrektorem tej oto placówki.
Dumnie wypowiedział te słowa, przechwalając się. Serio? Gdyby nie to, że nie chcę aby tata był zły to bym go wyśmiała za to jak się zachowuje. No cóż, są ludzie i parapety.
-Ymm....tak domyśliłem się.
-To muszą być pana dzieci. Dennis oraz Victoria o ile dobrze pamiętam. Przepraszam, ale mamy tyle zgłoszeń, że już nie mogę nadążyć nad tymi wszystkimi imionami.
Równo z Dannym spojrzeliśmy na siebie. Chyba obydwoje uważamy, że on jest dziwaczny. Chociaż w jednym się zgadzamy.
-Nie, to Daniel i Vivianne.
Odpowiedział mu wskazując na nas. Mężczyzna podał Danny'emu dłoń, którą chłopiec uściskał. Przeniósł wzrok na mnie i również wykonał ten sam gest lecz ja skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i podniosłam brwi do góry. Niezręcznie wycofał rękę zmieszany przez co na moich ustach zagościł uśmiech. Mógł się nie przechwalać.
-Oprowadzę państwo po szkole. Proszę za mną.
Odwrócił się tyłem do nas, a tata spojrzał na mnie wymownie. Wzruszyłam ramionami uśmiechając się, a on pokręcił rozbawiony głową. Pan Brown zaczął podążać w stronę jednego z trzech budynków gdzie hałasowały mniejsze dzieciaki mniej więcej takie ja mój brat.
-Tu jest budynek z salami dla klas Primary School. Ma dwa piętra, pierwsze jest dla Infant Schools, gdzie uczą się dzieci od piątego do siódmego roku życia, a na drugim piętrze znajduje się Junior Schools dla dzieci w wieku od siedmiu do jedenastu lat.*
Opowiadał nam dyrektor, gdy szliśmy korytarzami pełnymi szafek i otworzonych drzwi do sal zapełnionymi różnymi rysunkami oraz kolorowymi ozdobami. Typowa szkoła podstawowa więc nie za bardzo słuchałam, ponieważ nie będę uczęszczać do tej części szkoły. Po dwudziestu minutach opowiadania nam o dwóch budynkach nareszcie stanęliśmy. Jeden z budynków to jest właśnie szkoła podstawowa, a w drugim jest stołówka, biblioteka, świetlica oraz szatnie. Dyrektor podczas tej całej "wycieczki" dał mi i Danny'emu klucze do szafek oraz plany zajęć.
-Teraz udamy się do trzeciego budynku gdzie jest szko...przepraszam państwo na chwilę.
Jego wypowiedź przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Odszedł od nas na chwilę, a tata od razu się do mnie odwrócił, ponieważ przez cały czas szłam za nimi.
-I jak? Podoba wam się?
Zapytał z uśmiechem od ucha do ucha. Wysiliłam się na marny, fałszywy uśmiech. W przeciwieństwie do mnie mój brat zaczął skakać i śmiać się jak na głośniej oraz między chichotami krzyczał, że tu jest cudownie. No cóż, ja tak nie uważam.
-To się cieszę Danny, a co ty o tym sądzisz księżniczko?
-Gdyby nie to, że nie ma tutaj Luke'a, muszę nosić mundurek, dyrektor to palant co widać na kilometr oraz że nie znam tu nikogo to byłoby idealnie. Nie lubię tych wszystkich rozpieszczonych bachorów, które uważają się za pępek świata.
-Wiem, że dyrektor wydaje się dziwny i że dużo się przechwala, ale staraj się to ignorować. Poznasz tutaj nowych przyjaciół zobaczysz. Nic nie mogę poradzić na to, że nie ma tu twojego chłopaka i że musisz nosić ten okropny mundurek. Proszę cię staraj się nie wstrzynać kłótni oraz bójek. Wiem, że jesteś do tego zdolna. Nie przynieś mi dzisiaj żadnych uwag oraz niech do mnie nie dzwonią, że muszę przyjechać do szkoły po ciebie lub co gorsza odebrać cię z policji.
-Ej! Przecież jeszcze nigdy mnie nie zabierałeś z policji!
-A wtedy, gdy ty i Luke wkradliście się do szkoły i was złapano?
-Mieliśmy wtedy dwanaście lat! I to nie była policja, tylko ochroniarz szkoły nas złapał.
-Dla mnie to jest jedno i to samo.
-Mama nadal nic nie wie?
-No nie wie. Jakby się dowiedziała to by nie tylko ciebie zabiła to w dodatku mnie, a ja jestem zbyt młody i za przystojny na śmierć.
-Wmawiaj to sobie dalej.
-Tak sądzisz? Porozmawiamy, gdy będziesz chciała kieszonkowe.
-I tak mi dasz.
-Skąd ta pewność?
-Bo mnie kooooochasz.
Przytuliłam się do niego przez co się zaśmiał, ale mimo wszystko również mnie objął i pocałował we włosy. Chyba oboje poczuliśmy, że coś, a raczej ktoś wchodzi pomiędzy nas. Spojrzałam w dół i ujrzałam brązową czuprynkę.
-Ja też chcę!
Krzyknął Danny i przytulił nas równocześnie. Po chwili usłyszeliśmy, że ktoś chrząka. Odwróciliśmy głowy w stronę osoby, która wydała ten dźwięk. Pan Brown stał z fałszywym uśmiechem.
-Przepraszam państwa bardzo, ale miałem niespodziewany telefon i z przykrością muszę powiedzieć, że muszę wyjechać na spotkanie i nie zdążę oprowadzić państwa po trzecim budynku. Bardzo mi przykro.
-Ale przecież ja się zgubię w tej szkole. Nie wiem w ogóle gdzie mam iść.
-Proszę chwileczkę poczekać.
Dyrektor obejrzał się dookoła aż jego wzrok zatrzymał się na grupce uczniów.
-Adams! Chodź tu na chwilę!
Krzyknął mężczyzna. Chłopak obejrzał się dopóki nas nie zauważył. Pożegnał się z resztą po czym ruszył w naszą stronę. Nie miał mundurka tak jak reszta lecz strój piłkarski z logiem szkoły, ciekawie.
-O co chodzi panie dyrektorze?
Zapytał szeroko się uśmiechając w moją stronę, a ja odwzajemniłam ten gest. Miał on ciemne włosy oraz czekoladowe oczy. Mogę śmiało stwierdzić, że jest bardzo przystojny.
-To jest Sebastian Adams. Jest on dumą tej szkoły, ponieważ nie tylko jest kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej, a także przewodniczącym szkoły. Ma najwyższą średnią z nie tylko całej klasy, a także i szkoły.
Uniosłam zaskoczona brwi tak samo jak mój ojciec, a chłopak tylko zaśmiał się i spuścił głowę w dół patrząc na swoje buty.
-Niech pan nie przesadza. Jest tu dużo osób, które także mają podobną średnią oraz gdyby tylko chciały też by mogły być przewodniczącym bądź przewodniczącą szkoły. Kapitanem zostałem przez własny upór oraz wytrzymałość w dążeniu do celu. Każdy inny także mógłby to zrobić. Wszyscy jesteśmy dumą tej szkoły.
-Ymm...tak. Oprowadzisz dzisiaj tą oto młodą damę po waszej części szkoły, ponieważ ja niestety nie jestem w stanie.
Powiadomił go pan dyrektor.
-Ale ja nie mogę za chwilę mam trening.
-Nie martw się tym. Usprawiedliwię cię u pana Fox'a.
-W takim razie dobrze.
-No to się cieszę. Do widzenia.
Po tym mężczyzna odwrócił się i odszedł od nas w stronę parkingu.
-Ja też już będę iść bo zaraz się spóźnię do pracy. Bądźcie grzeczni i nie spowodujcie jakiegoś wypadku lub pożaru.
-Jasne, od razu spalę szkołę. Nie jestem aż tak zdolna.
-Po prostu uważaj, a ty Danny również masz być grzeczny. Jeśli nie będziesz czegoś wiedział to idź do Vivianne dobrze?
-Okej.
Odpowiedział chłopczyk i przytulił ojca, a ten poczochrał mu włosy po czym odwrócił się do mnie. Ostatni raz go przytuliłam po czym on odszedł do swojego samochodu.
-A więc jesteś Vivianne, tak? Ja jestem Sebastian, ale przyjaciele mówią na mnie Seba.
Odezwał się brunet posyłając mi szeroki uśmiech.
-Tak, a to mój młodszy brat Daniel. Miło cię poznać.
Przedstawiłam chłopca starając się nie patrzeć na chłopaka przede mną.
-To może najpierw odprowadzimy twojego brata potem pójdę się przebrać, a dopiero wtedy zacznę cię oprowadzać okej?
-Jasne.
-W jakiej sali ma zajęcia?
-Danny pokaż plan.
Poprosiłam, a on podał mi rozpiskę, którą przekazałam Sebastianowi.
-A więc idziemy wspominać.
-Co?
-Chodziłem do tej szkoły od pierwszej klasy. Twój brat ma zajęcia w tej samej klasie co kiedyś ja.
-Naprawdę?
-Tak, cudowne wspomnienia, gdy siedzenie z dziewczyną było karą przez co w zemście ciągnęło się ja za warkocze.
-Dziewczyny są fuj.
Odezwał się mój brat przez co razem z chłopakiem się zaśmialiśmy.
-Nie są fuj. Na przykład twoja siostra, wcale nie jest fuj nie uważasz?
-Jest, tym bardziej gdy nakłada sobie te mazidła na twarz. To jest fuj.
-Mazidła?
-Kosmetyki.
Wytłumaczyłam chłopakowi, a ten się zaśmiał. Zapowiada się bardzo ciekawy oraz miły dzień.



---------------------------------------------------------------------------------
Hejka naklejka! Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale ostatnio miałam kilka problemów i musiałam jakoś to wszystko poukładać i tak dalej, ale wracając. Kolejny rozdział nudny, ale obiecuję że niedługo pojawi się Harry i będzie jakaś akcja. Przepraszam za wszystkie błędy. Dziękuję za każdy najdrobniejszy komentarz od was, to wiele dla mnie znaczy. Jest 13 obserwatorów za co również dziękuję. A tak właściwie to co sądzicie o szablonie? Bo mi się bardzo podoba *-* Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na Aska, link jest w zakładce "Pytania" i również na Instagrama bloga, który również jest w zakładce pod nazwą "Instagram bloga". To chyba już koniec notki. Liczę na komentarze, papa :*

CZYTASZ?=KOMENTUJESZ!, OBSERWUJESZ!=MOTYWUJESZ!

Ps. Niech KAŻDY skomentuje ten rozdział! Chcę zobaczyć ile was tu jest :*
Ps.2 Musi być przynajmniej mniej więcej tyle samo komentarzy jak ostatnio, aby był rozdział. 

sobota, 15 sierpnia 2015

Liebster Blog Award

Hej! Zostałam po raz drugi nominowana do LBA. Serdecznie dziękuję Bleeding_Scar za nominację. Teraz odpowiem na 11 pytań od niej i ja również powinnam nominować 11 blogów i im zadać 11 pytań, ale ja po prostu już nie czytam za bardzo blogów i nie mam jakiego nominować. No to przejdźmy do pytań.

1. Co zainspirowało cię do stworzenia bloga?
Tak trochę ta historia o Bloody Mary, która wychodzi z lustra i cię zbija. W sumie blog i ta historia są bardzo powiązane.
2. Masz jakieś zwierzaki? Jak tak, to ile?
Nie mam żadnych zwierząt.
3. Jeśli miał/abyś do wyboru jedną osobę, którą mógł/abyś stać się na jeden dzień, kto to by był?
Barbara Palvin *-*
4. Gdzie być pojechał/a w podróż marzeń?
W podróż dookoła świata. Na pewno zwiedziłabym Londyn, Dublin, Nowy York, Las Vegas, Los Angeles oraz Sydney. 
5. Jesteś nocnym markiem czy rannym ptaszkiem? Jakie są zalety takiego trybu życia?
Raczej tym pierwszym. Zalety, są takie, że według mnie życie dopiero zaczyna się w nocy. Wtedy nie śpią najlepsze osoby (według mnie, chodzi o jedna taką szczególną konfę).6. Bez czego nie wychodzisz z domu?
Bez telefonu. Ja nie potrafię funkcjonować bez komórki.
7. Czy masz swój ulubiony film, który oglądasz po sto razy?
Tak mam, chociaż jest ich więcej niż jeden. Jest to "Zmierzch", "Igrzyska śmierci" oraz "Dary anioła". Wszystkie części, ale szczególnie "Zmierzch".
8. Kim marzyło ci się zostać w młodości?
Księżniczką *-*, później modelką. 
9. Jakiej piosenki słuchałeś/łaś jako ostatnią? A jaką nucisz nałogowo?
"Teenage Dirtbag" w wykonaniu One Direction, a nucę zwykle Kali "Gdzie jesteś?", Zara Larrson "She's not me" oraz One Direction "Ready to run".
10. Masz listę "Things to do before I die"? (Rzeczy, które zrobię przed śmiercią). Co na niej jest lub mogłoby być?
Mam, a znajduje się na niej:

  1. Spotkać się z moją internetową przyjaciółką.
  2. Iść na koncert One Direction i Justina Biebera.
  3. Jechać kiedyś przez całą Polskę stopem.
  4. Wsiąść do pierwszego lepszego pociągu lub samolotu, aby trochę pozwiedzać.
  5. Mieć małpkę (trochę dziwne, ale one są przesłodkie *-*)
  6. Pogłaskać lamę (także trochę dziwne)
  7. Wydać książkę.
  8. Być kimś.
11. Jeżeli jutro miał/abyś umrzeć co byś zrobił/a?
Wsiadłabym do pociągu i pojechała do mojej internetowej przyjaciółki.

To już koniec pytań, a tak właściwie to jak wam się podoba szablon? Jeśli chodzi o rozdział to zaraz go dokończę i może, ale bardzo duże MOŻE pojawi się dzisiaj, a jak nie dziś to jutro. Papa!

niedziela, 26 lipca 2015

Szybkie pytanie

Hej! Mam do was pytanie. Bo wpadłam na pomysł aby założyć blogowi instagrama <jestem mądra> gdzie będę dodawać różne cytaty, filmiki itp. zapowiadające rozdział i mam do was pytanie, co o tym sądzicie? :)

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział II

-Wszystkich pasażerów tego lotu uprzejmie prosimy o zapięcie pasów, ponieważ za chwilę lądujemy. Dziękujemy.
Usłyszałam głos stewardessy przez mikrofon. Poprawiłam się na fotelu i zapięłam pasy tak jak mnie o to poproszono. Siedziałam pomiędzy tatą, a Dannym. Chłopczyk cały czas oglądał widoki chmur za oknem, a tata trzymał dłoń mamy oraz delikatnie głaskał jej ciężarny brzuch. Nie mogę uwierzyć, że teraz będziemy w szóstkę, no cóż bynajmniej za niecały miesiąc. Widać, że obydwoje bardzo się cieszą. To cudowne, że będę miała wreszcie młodsze siostry co jest o wiele lepsze niż brat.
-Mamo długo jeszcze?
Spytał się mój brat przez co mama na niego spojrzała i pokręciła przecząco głową. Wyjęłam mój szkicownik i otworzyłam na ostatnim niedokończonym rysunku oraz chwyciłam ołówek w dłoń po czym zaczęłam bazgrolić po kartce. Z każdą kreską obraz stawał się coraz bardziej realistyczny. Każde zaokrąglenie, linia tworzyły idealną całość. Odłożyłam mały przedmiot do torby po czym wyciągnęłam z niej wszystkie niebieskie kredki. Kolorowałam obrazek różnymi odcieniami błękitu. Spojrzałam na moje dzieło. Przedstawiało twarz Luke'a, gdzie wzrok od razu przyciągały oczy, ponieważ tylko one zostały pomalowane. Już dawno go zaczęłam, ale tak jakoś zapomniałam o nim.
-Ładne.
Powiedział tata przyglądając się kartce, którą trzymałam w dłoniach. Potarł moje ramię i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Odwzajemniłam gest lecz z o wiele mniejszym zapałem niż on. Po niedługim czasie samolot wylądował. Wysiedliśmy z niego po czym udaliśmy się po nasze bagaże. Przed lotniskiem już stało nasze nowe auto. Tata stwierdził, że tamto jest za małe, ponieważ niedługo ma być nas o dwie osoby więcej więc kupił nowe, a starym zajmie się jego brat i go sprzeda. Samochód był o wiele większy od starego i miał kolor czarny. Wsiedliśmy wszyscy do niego, a przed tym razem z ojcem włożyliśmy walizki do obszernego bagażnika. Usiadłam przy oknie wpatrując się w widok za szybą.
-Długo będziemy jechać?
Zadał pytanie Danny jednocześnie zapinając pas bezpieczeństwa.
-Tak długo dopóki się nie zamkniesz.
Warknęłam. Wiem, że nic takiego nie zrobił ale denerwują mnie te jego ciągłe pytania o drobnostki. Czy to dziecko nie umie usiedzieć cicho chociaż godzinę?
-Mamo!
Krzyknął ze łzami w oczach. Widać, że jest strasznie wrażliwy po matce. Ja taka nie jestem i to zawdzięczam ojcu. To jest chyba jedyna rzecz za którą jestem mu niezmiernie wdzięczna, no i oczywiście umiejętność bicia się, ale wracając. Mama spojrzała na mnie wkurzonym spojrzeniem, które jakby mogło zabijać to już dawno leżałabym z dziurą wywierconą w samym środku mojego czoła.
-Adam.
Powiedziała nadal na mnie patrząc lecz tym razem przez lusterko. Tata spojrzał na mnie łagodnie i westchnął.
-Vivianne przeproś brata, proszę.
Powiedział ze spokojem. Wywróciłam oczami i odwróciłam się w stronę okna. Usłyszałam tylko westchnięcie mojego ojca po czym się odwrócił i odpalił silnik. Przez całą drogę nikt się nie odzywał, a ciszę tylko zakłócała cicha melodia lecąca z radia. Po jakiś trzydziestu minutach byliśmy już na miejscu. Wyszłam z auta i ujrzałam wielką posesję na jakimś odludziu. Nie było tutaj praktycznie sąsiadów nie licząc jakiegoś starego domu który mieścił się na końcu drogi praktycznie przy wejściu do lasu. Przynajmniej jeden plus, nie ma sąsiadów i nikt nie będzie narzekać. Muszę przyznać, że jest tu dość ładnie. Sam ogród zajmuje jakieś trzy czwarte całego terenu, a sam budynek jest ogromny. Wyglądało to nadzwyczaj luksusowo. Chyba bardziej wymyślnego domu nie mogli kupić. Bardzo się różnił od tego przy lesie. Tamten wyglądał na naprawdę bardzo stary i zabytkowy, a nie jak nasz nowy oraz nowoczesny, ale co się dziwić, że taki jest jak oni tyle zarabiają. Ojciec ma firmę, a mama jest chirurgiem. Nie zawsze mieliśmy dużo pieniędzy. Gdy jeszcze mój biologiczny ojciec żył to mieszkaliśmy w jakieś ruderze, ponieważ on nie pracował, a mama dopiero zaczynała więc nie miała aż takiej wielkiej wypłaty, którą on i tak wydawał na alkohol przez co ledwo starczyło na rachunki oraz jedzenie. Tak w sumie dopiero gdy Adam poślubił mamę to żyję jak teraz, czyli po prostu jak w bajce. Mam cudowny dom, ogromne kieszonkowe, najnowszego Iphon'a, markowe ciuchy, niedługo gdy zdam na prawo jazdy tata obiecał mi, że kupi mi auto. Możecie pomyśleć, że jestem po prostu rozpieszczona, ale to nie prawda. Nie prosiłam o to i nawet tego nie chcę. Kupują mi to za to, że po prostu czują się winni za to, że spędzają ze mną tak mało czasu, ponieważ przez całe dnie nie ma ich praktycznie w domu. Kiedy mogą to są w domu, bynajmniej się starają. Moje rozmyślania przerwał mi miękki i spokojny głos ojca.
-Elizabeth i Daniel wejdźcie do środka i zobaczcie pokoje, a ty Vivianne chcę abyś coś zobaczyła. Na pewno ci się spodoba.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko po czym zaczął iść w stronę ścieżki, która prowadziła do ogrodu. Ruchem dłoni wskazał mi, że mam iść za nim. Ruszyłam za nim. Zaprowadził mnie na tyły domu gdzie, po trawie biegały dwa malutkie kociaki.
-Co one tu robią?
Kitty :)
Zapytałam klękając przy jednym z nich i podrapałam go za uszkiem po czym podszedł drugi. Jeden miał biały brzuszek, brązowy grzbiet i błękitne oczka, a drugi cały biały z typowymi zielonymi oczami. Obydwa były przepiękne. Zawsze kochałam koty.
-Są twoje, ten ciemny to chłopczyk, a ten biały to dziewczynka.
-Są takie słodkie. Chłopiec to będzie Tiger, a dziewczynka Kitty.
Tiger :)

-Wiedziałem, że ci się spodoba, ale to jeszcze nie koniec.
-Jak to? Co jeszcze?
-Chodź.
Wzięłam Kitty na ręce i znów ruszyłam za tatą. Tiger biegł powoli za nami, gdy ja znów pieściłam Kitty za uchem. Podszedł do kolejnej furtki, a raczej bramy. Nawet płot był tak wysoki, że mnie przerastał! Po co ktoś oddziela kawałek ogrodu od reszty? To bez sensu. Patrzyłam na niego jak na idiotę przez co zaśmiał się pod nosem po czym przemówił.
-Wiem, że zawsze marzyłaś o swoim takim małym królestwie w ogrodzie, więc....oto i one.
Otworzył wejście po czym przekroczyliśmy przez płot, który oddzielał to wszystko od reszty. Było tu pełno roślin. Różnorodne kwiaty, krzaki a nawet znajduje się to mały strumyk, ale to co najbardziej mnie zdziwiło było na samym końcu, gdzie nie było już aż tyle tej całej zieleni, no oprócz oczywiście trawy. Na samym środku stało drzewo, tak po prostu. Na nim wisiała drewniana huśtawka powieszona na sznurach. Wyglądało to przecudownie, tak magicznie. Na gałęziach dodatkowo wisiały specjalne takie jakby lampki.
-To wszystko dla mnie?
-Oczywiście, że tak. To może być twoje MM.
-Moje własne MM.
Powiedziałam dumnie się uśmiechając. Skrót MM oznacza "Magiczne Miejsce". Od kiedy pamiętam mówił mi, że każdy ma swoje własne MM. To miejsce gdzie czujesz się sobą, nie musisz się ukrywać ani udawać, to miejsce radosne, magiczne po prostu twoje. Niektórzy ludzie swoje Magiczne Miejsca dzielą z innym człowiekiem. Chciałam mieć takie MM z Luke'iem. To by było nasze Magiczne Miejsce i tylko nasze. Na samo jego wspomnienie mam łzy w oczach.
-Księżniczko co jest? Myślałem, że ci się spodoba.
Powiedział zawiedziony i spuścił głowę w dół. Podeszłam do niego i się przytuliłam do niego.
-To nie o to chodzi tato. Tylko trochę mi ciężko....Będę strasznie tęsknić za Luke'iem, w sumie już za nim tęsknię. Był....Jest i zawsze będzie dla mnie wszystkim. Kocham go.
-Wiem córeczko, ale zobaczysz, że poznasz tu nowych przyjaciół w nowej szkole, a z Luke'iem możesz rozmawiać przez telefon lub Skype'a.
-No niby tak, ale to nie to samo.
-Wiem kochanie, ale wierzę, że dasz radę. Chodź zobaczysz swój pokój.
-Okej...
Pociągnął mnie delikatnie za nadgarstek w stronę wyjścia. Małe kociaki poszły za nami do domu. Tak jak myślałam w środku również jest urządzony nowocześnie. Weszłam powoli schodami na górę w poszukiwaniu swojego pokoju. Na tym piętrze było chyba z dziesięcioro drzwi, ale jednak jedno przyciągnęło moją uwagę. Podeszłam bliżej ich, aby się im przyjrzeć. Na białym drewnie wyryte zostały słowa "Królestwo księżniczki" i pomalowane na czarno. Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam ją w dół. Moim oczom ukazał się wielki cały biały pokój i to dosłownie cały biały. Meble, pościel, ściany, podłoga jak i dodatki. Wyglądało to przepięknie oraz bardzo skromnie co lubię w pokojach. Cała jedna ściana od góry do dołu była we szkle przez co miałam widok na ogród. Od razu jak się wchodziło to po prawej była ściana z jakimś przejściem do innego pomieszczenia. Weszłam do niego, a tam ujrzałam małą toaletkę, śliczne miejsca dla moich kotów oraz wielkie sztalugi. Było tu przecudownie. Koło sztalug znajdowały się półki na kredki, farby, pastele, pędzle i tym podobne. Tu również było wszystko białe.
-Podoba ci się?
Usłyszałam głos ojca za sobą. Odwróciłam się po czym rzuciłam mu się na szyje.
-Jest śliczny. Dziękuję ci. Kocham Cię!
-Ja ciebie też mała.
-Ale mam jedno pytanie.
-Pytaj śmiało.
-Dlaczego tu jest wszystko białe?
-Stwierdziłem, że skoro masz duszę artystki to powinnaś sama ozdobić swoje cztery ściany. Możesz tu umieszczać różne napisy lub obrazki. Masz wolą rękę.
-Dziękuję! Ty urządzałeś?
-A kto inny?
-Jesteś najlepszy.
Znów go przytuliłam najmocniej jak umiałam. Zaśmiał się po czym powiedział.
-Dobrze spokojnie, bo mnie udusisz. Chodź na kolację.
-Mama zdążyła zrobić kolację?
-Nie, razem z Danny'm zamówiliśmy pizzę mimo zakazu mamy.
-Okej to chodźmy.
Zeszliśmy na dół, gdzie mama mówiła do Danny'ego, który jej i tak nie słuchał bo bawił się z Tiger'em, ponieważ Kitty spała sobie na kanapie. Przysiadłam się do niej po czym przeciągnęłam ją na moje kolana. Tata usiadł obok mnie i pogłaskał ją po główce, aż zamruczała. Po jakiś trzydziestu pięciu minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.
Powiedziałam widząc, że nikt nie ma zamiaru wstać. Poszłam do przedpokoju i otworzyłam drzwi. Przede mną stał chłopak mniej więcej mojego wieku z pudełkami w jednej ręce.
-Hej, przywiozłem pizzę. Należy się...
Przerwał, gdy tylko podniósł na mnie wzrok. Miał otwarte usta i wielkie brązowe oczy. Co mu jest?
-Hallo, wszystko okej?
Pomachałam ręką przed jago twarzą przez co się odcknął.
-Tak, tak przepraszam...
-Nic się nie stało. Masz, powinno wystarczyć, reszty nie trzeba.
Wręczyłam mu banknot i się uśmiechnęłam. Po chwili zadrżałam, robi się coraz zimniej i ciemniej. W zasadzie już jest ciemno, że nic praktycznie nie widać. Odprowadziłam chłopaka wzrokiem do jego samochodu po czym spojrzałam na coś co wydawało mi się kogoś sylwetką pomiędzy drzewami. Postać była cała ciemna lecz jej/jego oczy świeciły nadzwyczajnie jasno. Biło od nich zielone światło. Pewnie to jakieś zwierze. Samochód z logiem pizzy przejechał koło tego kogoś/czegoś, a gdy znów mogłam zobaczyć te drzewa to zwyczajnie nie było już tej postaci, jakby się rozpłynęła. Wróciłam do środka wystraszona.
-Vivianne idziesz z tą pizzą?
-Tak, tak już idę.
Poszłam do salonu i położyłam karton na stoliku. Wszyscy jedli, a ja nie mogłam wziąć ani kęsa. Moje myśli zbyt bardzo mnie zdekoncentrowały. Co sekundę przychodziła mi nowa myśl na temat tego czegoś co stało po drugiej stronie ulicy. Nagle usłyszeliśmy pukanie. Nie zastanawiając się długo pobiegłam tam i otworzyłam drzwi. Nikogo nie było, tylko na wycieraczce leżała jakaś koperta. Wzięłam ją w dłoń i wyciągnęłam jej zawartość w postaci zwykłej kartki papieru. Rozwinęłam ją, a to co zobaczyłam zbiło mnie z tropu. Na kartce pisało....."Nie jestem zwierzęciem, księżniczko"


-------------------------------------------------------------------------------------------
Ta, ta, daaaaammmmm..........nastrój musi być xdd *Przepraszam za błędy*
Hejka naklejka! Przybyłam do was z nowiutkim rozdziałem, jeszcze gorącym *płacząca ze śmiechu buźka xdd* Co o tym sądzicie? Tym bardziej o końcówce, nie jest aż taka straszna. Przepraszam, że tak długo czekaliście i w ogóle, no ale problemy osobiste chyba rozumiecie? :) Jestem mega zaskoczona, że było 17 komentarzy pod pierwszym rozdziałem! Dziękuję Wam! <3 Bardzo bym chciała was prosić o to, aby było przynajmniej jeszcze raz tyle, ponieważ około 250 osób poprosiło mnie o link więc pokażcie, że tu jesteście! Życzę wam dobrej nocy bo jest aktualnie 01:14 gdy to pisze więc idę spać, papa.
PAMIĘTAJ!
CZYTASZ?---->KOMENTUJESZ, OBSERWUJESZ---->MOTYWUJESZ!

piątek, 10 lipca 2015

Liebster Blog Award

Hejka! Zostałam nominowana do Liebster Blog Award więc.....wow? Na początku bardzo bym chciała podziękować She_Bloody za nominację, bo to dla mnie duże zaskoczenie, że zostałam nominowana bo to jednak...wow xdd Dopiero zaczęłam to pisać i nie spodziewałam się nominacji, ale okej :3 Tak, a więc już dłużej nie przeciągając:

Moje odpowiedzi:
1. Co Was zainspirowało do założenia bloga?
-Sama nie wiem. Po prostu pewnego dnia mi się nudziło, a miałam ochotę coś napisać, a że zbiegiem okoliczności patrzyłam w lustro to mi się przypomniała historia "Bloody Mary" i tak wyszło, że założyłam bloga.
2. Gdybyście mogły być kimś innym, kimkolwiek przez jeden dzień, kto to by był?
-Barbara Palvin *-*
3. Czy macie w planach założenie kolejnego bloga?
-Oj tak, duuuuuuużo blogów.
4. Jaka jest najgorsza rzecz którą zrobiłyście w życiu?
-Tak szczerze to sama nie wiem.

Nominuję;
Prawie jak bohater
Madhouse
365 Days

Moje pytania:
1. Ile prowadzisz blogów?
2. Jakie jest twoje hobby oprócz pisania?
3. Ile masz lat?
4. Twoja ulubiona książka to...?
5. Ulubiony aktor?
6. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka?

poniedziałek, 6 lipca 2015

Przykro mi...

Hej! Chciałabym tylko coś powiedzieć bo chodzi o to, że już jedna dziewczyna stwierdziła, że niby ten blog to niby kopia innego bloga "mirror game". Chciałabym abyście wiedziały, że to nie prawda i że tego wcale nie kopiuje. Ja nawet nie wiedziałam, że jest taki blog dopóki przed chwilą go nie przeczytałam. Prawda jest dość podobny, ale ja bardziej inspirowałam się historią "Bloody Mary". Jeśli ktoś z was też teraz myśli tak jak tamta dziewczyna to bardzo mi przykro, ponieważ ja nie kopiowałam tamtego bloga. Chciałam powiedzieć tylko tyle.

niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział I

Nagły dźwięk otwieranych drzwi zbudził mnie z mojego cudownego snu. Z wielkim trudem otworzyłam zaspane oczy po czym spojrzałam na budzik leżący obok mnie na stoliczku. Była 06:04, a moja cała jakże ukochana rodzinka już na nogach i do tego wszystkiego jeszcze mnie budzą. Zerknęłam na osobę stojącą naprzeciw łóżka na którym leżę. Był to mój brat Daniel z wielkim uśmiechem na ustach.
-Danny wyjdź. Chcę spać.
Powiedziałam chłopczykowi po czym przekręciłam się na brzuch. Zakryłam głowę poduszką lecz po nie całej minucie poczułam, że ktoś mi ją wyrwał z rąk.
-Daniel zostaw mnie!
-Nie, mama kazała cię obudzić bo niedługo wyjeżdżamy.
-Idź się lepiej pożegnać z Nicole, bo już nigdy jej nie zobaczysz.
-Nie prawda! Mama mówi, że będzie nas odwiedzać!
-To mama źle mówi.
Nicole to najlepsza przyjaciółka Danny'ego. Znają się od niemowlaka i bardzo się ze sobą zżyli. Zauważyłam łzy w oczach mojego brata. No cóż każdy coś traci wyjeżdżając stąd.
-Mamo! A Vivianne mówi, że już nigdy nie zobaczę Nicole! Powiedz jej coś!
Krzyknął z całych sił na cały dom jak nie osiedle. Boże jak mnie to dziecko irytuje.
-Głupek.
-Mamo, a Vivianne mówi na mnie głupek!
Znów zaczął krzyczeć. W przeciągu minuty mama już była u mnie w pokoju i stała nade mną z złowrogim spojrzeniem.
-Vivianne jak ci nie wstyd doprowadzać własnego brata do płaczu po czym jeszcze nazywać go głupkiem?! Jak ty się zachowujesz! Nie tak z ojcem cię wychowaliśmy!
-Ta, ta, ta coś jeszcze?
-Masz przeprosić brata w tej chwili!
-Bo co? Nie pojadę z wami? Oj, jaka szkoda.
-Vivianne rozumiem, że przeprowadzka jest dla ciebie bardzo stresująca lecz musisz się jakoś zachowywać. Mam nadzieję, że ta zmiana otoczenia dobrze na ciebie wpłynie.
-No jasne, będę jeszcze bardziej wkurzona i irytująca niż zwykle. Nie wiem czy tak się da ale co tam.
-Przeproś brata, ubierz się i zejdź na dół, aby zjeść razem z nami śniadanie. Nie będę już z tobą dyskutować.
Moja matka jest na serio irytująca. W ogóle razem z moim ojcem wymyślili sobie, że się przeprowadzimy z pięknego i słonecznego Sydney do jakiegoś miasteczka blisko Londynu, przynajmniej tak mi powiedzieli rodzice. Ja nadal będę uważać, że to jest wieś. Stwierdzili, że chcą być bliżej rodziny, która mieszka w Londynie. Skoro chcą być blisko to dlaczego nie przeprowadzimy się do samego Londynu? A no tak zapomniałabym, że mój ojciec nienawidzi rodziców mojej matki w sumie tak samo jak ja. Możecie odnieść wrażenie, że ja wręcz nienawidzę wszystkich i wszystkiego, ale to nie prawda. Z ojcem mam bardzo dobre stosunki. Szanuję go i to jak się stara być dla mnie ojcem idealnym chociaż nie jest biologicznym. Był przy mnie od kiedy miałam 5 lat. Przyszedł wraz z swoim bratankiem, którego zaprosiłam na swoje urodziny do nas. Zaprzyjaźnił się z moją matką, niedługo po tym wzięli ślub, a po paru latach narodził się Daniel. Mimo tego, że Danny jest jego biologicznym dzieckiem to nie traktuje go jakoś lepiej ode mnie. Uważa, że jestem jego księżniczką i to jest chyba jedyna osoba, której pozwalam się tak nazywać. Gdy byłam mała i mama tak na mnie powiedziała to zaczęłam na nią krzyczeć. Mój biologiczny ojciec zachlał się na śmierć. Wcale mi go nie żal. Był nieudacznikiem życiowym, sama nie wiem co mama w nim widziała. Pewnie go nawet nie kochała. Zanim się obejrzałam ani mojej mamy ani mojego brata nie było w pokoju. Wstałam niechętnie z mojego ukochanego łóżka i postanowiłam się ubrać oraz jakoś umalować. Wszystkie moje rzeczy, są już w nowym domu więc nie ma zbyt dużego wyboru. Nie wybrzydzając biorę w dłonie dżinsowe spodenki z wysokim stanem, krótką białą koszulkę oraz już znoszone czerwone converse. Z włosów robię warkocza na bok. Na usta nakładam odrobinę błyszczyku oraz rzęsy delikatnie maluję tuszem. Spoglądam w moje odbicie w lustrze. Stwierdzam, że wyglądam nawet znośnie więc odkładam kosmetyczkę do mojej torby po czym wkładam tam również szkicownik oraz parę ołówków, aby trochę porysować podczas lotu. Zawsze miałam duszę artysty. Od dziecka rysowałam to co widziałam wokół siebie. Dorzucam tam również słuchawki oraz odtwarzacz mp3 i zamykam mój mini bagaż zakładając go na ramię. Do kieszeni wkładam Iphone'a po czym wychodzę z pokoju zamykając drzwi. Zbiegam po schodach do kuchni gdzie zastaję tatę robiącego śniadanie. Siadam na blacie tuż obok kuchenki na której robi naleśniki. Spogląda na mnie po czym całuje mnie w czoło.
-Cześć księżniczko.
-Hej, gdzie reszta tej jakże idealnej rodzinki?
-Mama pomaga Danielowi się ubrać. Nie powinnaś jej tak denerwować. W końcu jest w ósmym miesiącu ciąży, a stres źle wpływa na dziecko. Nie chcę, aby moim potomkom, a twojemu rodzeństwu coś się stało.
-Nadal nie rozumiem jak po czterdziestce mogliście zdecydować się na kolejne dziecko, a co dopiero taki traf, że teraz będziecie mieć bliźniaki.
-No jakoś mogliśmy i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu.
-Taa....ja też.
-Ale i tak to ty zawsze będziesz moją księżniczką. Tylko ty i nie zapominaj o tym. Nigdy nie będziesz gorsza. Jesteś moją córką, a nie nikogo innego. Zawsze chciałem mieć córkę.
-No teraz będziesz mieć aż trzy. A tak przy okazji jakie imiona dajecie?
-Chcieliśmy, abyś to ty wybrała. Mama mówi, aby dać Greta i Violetta, ale ja mówię, aby dać Darcy i Daisy, co ty na to?
-Twoje o wiele ładniejsze, w ogóle kto normalny daje dziecku na imię Greta?
-No właśnie nie wiem dlatego też ty masz wybrać.
-Weźcie Darcy i Daisy. To są śliczne imiona.
-Wiem o tym, bo ja je wybierałem.
-Jaka skromność.
-Wrodzona.
Oboje się zaśmialiśmy po czym poczułam dziwny zapach spalenizny. Mój tata chyba również go poczuł bo zmarszczył nos. Równo spojrzeliśmy na kuchenkę. Na patelni przypalało się coś co miało być chyba naleśnikiem. Wyłączył jak najszybciej gaz po czym na mnie spojrzał.
-Ten będzie twój.
-Dlaczego?
-Ponieważ mnie zagadałaś.
-Mówiliśmy o twoich dzieciach.
-No i co z tego?
-Że ja ci tylko pomagałam.
-O co się kłócicie?
Do pomieszczenia weszła moja mama z Danny'm za rękę. Obydwoje usiedli przy stole.
-O nic. My się nie kłócimy. My tylko dyskutujemy na temat spalonego naleśnika.
Odpowiedział za nas tata.
-O spalonego naleśnika?
-Tak.
-Dobra nie wtrącam się. Zapytałeś się już Vivianne co myśli o imionach dla dzieci?
-Tak, powiedziała że moja propozycja jest lepsza.
-Szkoda bo chciałam dać Violetta po mojej mamie, a Greta po mamie ojca.
Tym razem zwróciła się do mojej osoby. Spojrzałam na nią przelotnie po czym wzięłam jedno jabłko i zaczęłam je powoli jeść. Po skończonym śniadaniu razem z tatą pakowałam do bagażnika ostatnie pudła oraz walizki. Gdy szłam z kartonem w rękach poczułam dłonie, które zakrywały mi oczy. Uśmiechnęłam się, gdy tylko rozpoznałam zapach perfum tego kogoś.
-Luke!
Krzyknęłam odwracając się do niego przodem. Upuściłam pudło z moich dłoń przez co wszystko z niego wyleciało, a ja rzuciłam się na szyję blondyna.
-Cześć ślicznotko.
Pocałował mnie czule w usta. Gdy tylko poczułam zimny metal jego kolczyka moje stado motylków w brzuchu zaczęło szaleć. Nagle usłyszeliśmy jak ktoś chrząka. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na osobę, która wydała ten dźwięk. Moja mama patrzyła na mnie wymownie przy czym dodatkowo zasłaniała Danielowi oczy.
-Nie przeszkadzaj im Elizabeth, dopóki to nie powoduje, że zostanę dziadkiem to niech się całują. Mają ostatnie dziesięć minut dla siebie. Daj im się porządnie pożegnać.
W naszej obronie stanął tata. Znów stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem po czym ponownie złączyłam nasze usta. Po dość długim czasie odkleiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w swoje oczy.
-Będę za tobą bardzo tęsknił.
-Ja też będę tęsknić.
Powiedziałam ze łzami w oczach. Nie mogę uwierzyć w to, że już wyjeżdżam i że już go nigdy nie zobaczę.
-Nie płacz kochanie. Jeszcze się spotkamy, zobaczysz.
-Błagam obiecaj mi tylko jedno.
-Co takiego?
-Nie zapomnisz o mnie mimo wszystko.
-Nigdy bym nie był nawet w stanie przestać o tobie myśleć, a co dopiero zapomnieć. Ty także mi coś obiecaj.
-Wszystko co chcesz.
-Nie zmieniaj się. Pokochałem cię taką jaką jesteś. Nie pozwól, aby ktoś ci mówił jaka masz być.
-Obiecuję.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham.
Przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam, a on objął mnie swoimi ramionami. Jest najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Przy nim mogę być sobą. Kocha mnie taką jaka jestem i nie chce, abym się zmieniała.
-Pamiętaj, że masz do mnie dzwonić bez względu na to która będzie godzina. Zawsze możesz dzwonić nie ważne czy żeby przeklinać na cały świat, czy po prostu posiedzieć cicho razem. To jest nieważne. Najważniejsze jest twoje szczęście. Zawsze będę przy tobie. Żyję tylko dla ciebie. Bez ciebie nie ma mnie, zapamiętaj to.
Po jego wypowiedzi łzy spływały stróżkami po moich policzkach, a w jego oczach również mogłam dostrzec tę oznakę smutku. Otarł mokre ślady z mojej twarzy swoimi kciukami.
-Proszę powiedz, że to nie są łzy smutku. Nie lubię gdy jesteś smutna.
-Chciałabym ci tak powiedzieć lecz nie mogę. Myśl, że już nie będziemy widzieć się na co dzień, że już cię nie przytulę ani nie pocałuję mnie zabija. Nie chcę tam jechać. Chcę zostań z tobą.
Płakałam w jego koszulkę zostawiając na niej czarne ślady od tuszu lecz ani ja ani on zbytnio się tym nie przejeliśmy. Teraz liczy się tylko Luke i ja. Nikt ani nic innego. Tą chwilę przerwał głos mojego taty.
-Vivianne musimy już jechać.
-Już wsiadam.
Ostatni raz złożyłam na jego ustach pocałunek. Nie był długi lecz wystarczający. Wsiadłam do auta, a on zamknął za mną drzwi. Przyłożył dłoń na szybie, a ja dołożyłam swoją.
-Razem?
Spytał bezgłośnie ze łzami w oczach.
-Na zawsze.
Odpowiedziałam tak samo. Auto ruszyło przez co jego dłoń zniknęła z okna, gdzie ja moją ciągle trzymałam. Spojrzałam przez tyle okno. Stał nadal w tym samym miejscu ze łzami spływającymi po policzkach lecz mimo to na jego ustach widniał uśmiech, ale to nie był ten jeden z tych przesłodkich uśmiechów, ten był smutny i nie rozciągał się na całej twarzy, od ucha do ucha. Ten był blady prawie nie widoczny. Pomachał mi, a ja zrobiłam to samo dalej płacząc. Daniel położył swoją małą dłoń na moim ramieniu i posłał mi uśmiech. Ja bez Luke'a nie dam sobie rady. Był ze mną od dziecka. Kocha mnie tak jak jeszcze nigdy nikt. Planowaliśmy wspólne życie, miało być tak cudownie. Wszystko zaplanowane, a tu nagle jedna przeprowadzka zmienia wszystko.....czy może być jeszcze gorzej?


---------------------------------------------------------------------
Hej, hej, hejoooo!!! Co tam u was? Wszystko dobrze? Bo u mnie znakomicie :) Rozdział krótki oraz baaaaaardzo nudny, ale przecież w każdym blogu pierwsze rozdziały, są nudne prawda? ;) Piszcie swoje opinie w komentarzach i nie zapominajcie o zaobserwowaniu bloga! W ogóle jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że było aż 5 komentarzy pod zwykłym prologiem! Dziękuję wam! Jesteście cudowne! :')

czwartek, 2 lipca 2015

Prolog

Nie boisz się śmierci? W takim razie zagraj ze mną w grę. Pierwszego lutego dokładnie o 23:47 stań przed lustrem sam trzymając w ręku tylko świecę i wypowiedz dwadzieścia jeden razy imię Harold. Jeśli się nie boisz to zrób to. Przecież nie wierzysz w duchy prawda? To nic takiego. Skoro tak myślisz to zrób to. Zapytasz pewnie dlaczego akurat ta data, ta godzina, oraz tyle razy wypowiedzieć jego imię? Pierwszy luty to data jego śmierci, dwadzieścia jeden razy to każdy rok jego życia, a 23:47 to godzina jego śmierci, a teraz także i twoja...



--------------------------------------------------------------------------------
Hej! Mam nadzieję, że prolog was jakoś zachęcił do dalszego czytania. Liczę na jakiekolwiek komentarze xdd Pierwszy rozdział mam nadzieję że dodam nie długo. Jest po 01:00 jak to piszę i jestem padnięta więc do następnego!
Theme by violette