niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział III

Irytujący dźwięk budzika wyrwał mnie z mojego pięknego snu w którym głównym bohaterem był mój ukochany blondynek czyli Luke. Chciałam wyłączyć urządzenie po omacku, lecz w rezultacie zleciał on na ziemię więc...ups? No cóż trudno się mówi. Wygrzebałam się spod mojej cieplutkiej kołdry i postawiłam stopy na zimnych, jasnych panelach. Spojrzałam zaspana na zegarek, który wskazywał on godzinę siódmą sześć. Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam mundurek szkolny, nienawidzę prywatnych szkół, ponieważ tam trzeba nosić mundurek. Gdyby to tata wybierał szkołę tak jak ostatnio to na pewno nie byłaby prywatna, no ale niestety to mama wybierała szkołę do mnie tak samo jak dla Daniela bo stwierdziła, że teraz musi to być szkoła z klasą i w ogóle najlepsza ze wszystkich tutaj. W ogóle nie lubię tych rozpuszczonych dzieciaków się tam uczących. Myślą, że skoro mają pieniądze to są najlepsi, ale to nie prawda. Ubrałam białą koszulę, szarą spódniczkę, cieliste rajstopy oraz na ramiona zarzuciłam granatową marynarkę z logiem szkoły. Na stopy założyłam czarne baleriny. Poszłam do mojej toaletki i pomalowałam się delikatnie. Z półki sięgnęłam szczotkę do włosów, które porządnie rozczesałam po czym związałam w kucyka. Ruszyłam w stronę łazienki. W domu było strasznie cicho, zbyt cicho. Weszłam do pomieszczenia i podeszłam do umywalki. Na półeczce już leżały wszystkie kremy, szczoteczki oraz pasta do zębów. Wzięłam jedną szczoteczkę oraz pastę po czym zaczęłam myć zęby. Cały czas w głowie miałam wczorajszy list przez co w nocy praktycznie nie spałam. Jak to możliwe, że ten ktoś wiedział, że o nim myślę? Przecież czytanie w myślach jest niemożliwe. To było przerażające oraz dziwne. Boję się tego miejsca. To niedorzeczne, ale jednak mam prawo po tym co się wydarzyło, prawda? Oczywiście, że tak!
-Co chciałaby panienka na śniadanie?
Usłyszałam głos za mną przez co podskoczyłam i odwróciłam się w stronę osoby, która mnie przestraszyła. Ujrzałam kobietę około po sześćdziesiątce. Miała blond włosy, jasną cerę i brązowe oczy. Była raczej niska, niższa ode mnie. Stała uśmiechając się do mnie.
-Yyy.....Kim pani jest? I co tutaj robi?
-Przepraszam panienkę, pewnie rodzice pani nie powiedzieli. Mam na imię Helen i pracuję tutaj jako gospodyni.
Kobieta podała mi rękę uśmiechając się przez co w jej policzkach ukazały się dołeczki. Niepewnie uścisnęłam jej dłoń.
-Nie, nic nie wspominali. Dzień dobry jestem Vivianne.
-Wiem jak masz na imię.
Znów posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam. Wydaje się bardzo miła według mnie.
-A więc mogłyby być na przykład naleśniki? Podobno robię bardzo dobre, bynajmniej mój wnuk tak mówi.
Zapytała radośnie i energicznie. Jak ona może mieć aż tyle energii tak wcześnie rano? Nawet Danny tyle nie ma o tej godzinie.
-Tak, oczywiście że mogą być.
Odpowiedziałam z o połowę mniejszym zapałem niż ona. Zeszła na dól zostawiając mnie samą lecz nie na długo, ponieważ niecałą minutę później do pomieszczenia wbiegł mój młodszy braciszek wypychając mnie za drzwi. Okej? Może jednak ma dużo energii.

~~*~~

Po zjedzeniu swoją drogą przepysznych naleśników przygotowanych przez panią Helen wraz z tatą oraz Danielem ruszyliśmy w stronę samochodu. Ojciec uruchomił silnik po czym włączyliśmy się do ruchu drogowego. Po mniej więcej dwudziestu minutach byliśmy przed wielkim budynkiem szkoły. Była ona przeogromna i składała się z trzech różnych budynków oraz jednego wielkiego placu, gdzie znajdowała się fontanna oraz stoliki. Uczniowie zajmowali wcześniej wspomniane stoły, koce oraz ławki przy budynkach. Wszyscy mieli te durne mundurki. W naszą stronę zaczął iść jakiś łysy mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie elegancki garnitur oraz na kilometr było czuć od niego drogie perfumy.
-Pan Adam Smith?
Zapytał podchodząc do nas wymuszając uśmiech. Miał mocny brytyjski akcent.
-Tak.
Odpowiedział tata potrząsając jego dłonią.
-Miło mi pana wreszcie poznać osobiście. Jestem Henry Brown dyrektorem tej oto placówki.
Dumnie wypowiedział te słowa, przechwalając się. Serio? Gdyby nie to, że nie chcę aby tata był zły to bym go wyśmiała za to jak się zachowuje. No cóż, są ludzie i parapety.
-Ymm....tak domyśliłem się.
-To muszą być pana dzieci. Dennis oraz Victoria o ile dobrze pamiętam. Przepraszam, ale mamy tyle zgłoszeń, że już nie mogę nadążyć nad tymi wszystkimi imionami.
Równo z Dannym spojrzeliśmy na siebie. Chyba obydwoje uważamy, że on jest dziwaczny. Chociaż w jednym się zgadzamy.
-Nie, to Daniel i Vivianne.
Odpowiedział mu wskazując na nas. Mężczyzna podał Danny'emu dłoń, którą chłopiec uściskał. Przeniósł wzrok na mnie i również wykonał ten sam gest lecz ja skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i podniosłam brwi do góry. Niezręcznie wycofał rękę zmieszany przez co na moich ustach zagościł uśmiech. Mógł się nie przechwalać.
-Oprowadzę państwo po szkole. Proszę za mną.
Odwrócił się tyłem do nas, a tata spojrzał na mnie wymownie. Wzruszyłam ramionami uśmiechając się, a on pokręcił rozbawiony głową. Pan Brown zaczął podążać w stronę jednego z trzech budynków gdzie hałasowały mniejsze dzieciaki mniej więcej takie ja mój brat.
-Tu jest budynek z salami dla klas Primary School. Ma dwa piętra, pierwsze jest dla Infant Schools, gdzie uczą się dzieci od piątego do siódmego roku życia, a na drugim piętrze znajduje się Junior Schools dla dzieci w wieku od siedmiu do jedenastu lat.*
Opowiadał nam dyrektor, gdy szliśmy korytarzami pełnymi szafek i otworzonych drzwi do sal zapełnionymi różnymi rysunkami oraz kolorowymi ozdobami. Typowa szkoła podstawowa więc nie za bardzo słuchałam, ponieważ nie będę uczęszczać do tej części szkoły. Po dwudziestu minutach opowiadania nam o dwóch budynkach nareszcie stanęliśmy. Jeden z budynków to jest właśnie szkoła podstawowa, a w drugim jest stołówka, biblioteka, świetlica oraz szatnie. Dyrektor podczas tej całej "wycieczki" dał mi i Danny'emu klucze do szafek oraz plany zajęć.
-Teraz udamy się do trzeciego budynku gdzie jest szko...przepraszam państwo na chwilę.
Jego wypowiedź przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Odszedł od nas na chwilę, a tata od razu się do mnie odwrócił, ponieważ przez cały czas szłam za nimi.
-I jak? Podoba wam się?
Zapytał z uśmiechem od ucha do ucha. Wysiliłam się na marny, fałszywy uśmiech. W przeciwieństwie do mnie mój brat zaczął skakać i śmiać się jak na głośniej oraz między chichotami krzyczał, że tu jest cudownie. No cóż, ja tak nie uważam.
-To się cieszę Danny, a co ty o tym sądzisz księżniczko?
-Gdyby nie to, że nie ma tutaj Luke'a, muszę nosić mundurek, dyrektor to palant co widać na kilometr oraz że nie znam tu nikogo to byłoby idealnie. Nie lubię tych wszystkich rozpieszczonych bachorów, które uważają się za pępek świata.
-Wiem, że dyrektor wydaje się dziwny i że dużo się przechwala, ale staraj się to ignorować. Poznasz tutaj nowych przyjaciół zobaczysz. Nic nie mogę poradzić na to, że nie ma tu twojego chłopaka i że musisz nosić ten okropny mundurek. Proszę cię staraj się nie wstrzynać kłótni oraz bójek. Wiem, że jesteś do tego zdolna. Nie przynieś mi dzisiaj żadnych uwag oraz niech do mnie nie dzwonią, że muszę przyjechać do szkoły po ciebie lub co gorsza odebrać cię z policji.
-Ej! Przecież jeszcze nigdy mnie nie zabierałeś z policji!
-A wtedy, gdy ty i Luke wkradliście się do szkoły i was złapano?
-Mieliśmy wtedy dwanaście lat! I to nie była policja, tylko ochroniarz szkoły nas złapał.
-Dla mnie to jest jedno i to samo.
-Mama nadal nic nie wie?
-No nie wie. Jakby się dowiedziała to by nie tylko ciebie zabiła to w dodatku mnie, a ja jestem zbyt młody i za przystojny na śmierć.
-Wmawiaj to sobie dalej.
-Tak sądzisz? Porozmawiamy, gdy będziesz chciała kieszonkowe.
-I tak mi dasz.
-Skąd ta pewność?
-Bo mnie kooooochasz.
Przytuliłam się do niego przez co się zaśmiał, ale mimo wszystko również mnie objął i pocałował we włosy. Chyba oboje poczuliśmy, że coś, a raczej ktoś wchodzi pomiędzy nas. Spojrzałam w dół i ujrzałam brązową czuprynkę.
-Ja też chcę!
Krzyknął Danny i przytulił nas równocześnie. Po chwili usłyszeliśmy, że ktoś chrząka. Odwróciliśmy głowy w stronę osoby, która wydała ten dźwięk. Pan Brown stał z fałszywym uśmiechem.
-Przepraszam państwa bardzo, ale miałem niespodziewany telefon i z przykrością muszę powiedzieć, że muszę wyjechać na spotkanie i nie zdążę oprowadzić państwa po trzecim budynku. Bardzo mi przykro.
-Ale przecież ja się zgubię w tej szkole. Nie wiem w ogóle gdzie mam iść.
-Proszę chwileczkę poczekać.
Dyrektor obejrzał się dookoła aż jego wzrok zatrzymał się na grupce uczniów.
-Adams! Chodź tu na chwilę!
Krzyknął mężczyzna. Chłopak obejrzał się dopóki nas nie zauważył. Pożegnał się z resztą po czym ruszył w naszą stronę. Nie miał mundurka tak jak reszta lecz strój piłkarski z logiem szkoły, ciekawie.
-O co chodzi panie dyrektorze?
Zapytał szeroko się uśmiechając w moją stronę, a ja odwzajemniłam ten gest. Miał on ciemne włosy oraz czekoladowe oczy. Mogę śmiało stwierdzić, że jest bardzo przystojny.
-To jest Sebastian Adams. Jest on dumą tej szkoły, ponieważ nie tylko jest kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej, a także przewodniczącym szkoły. Ma najwyższą średnią z nie tylko całej klasy, a także i szkoły.
Uniosłam zaskoczona brwi tak samo jak mój ojciec, a chłopak tylko zaśmiał się i spuścił głowę w dół patrząc na swoje buty.
-Niech pan nie przesadza. Jest tu dużo osób, które także mają podobną średnią oraz gdyby tylko chciały też by mogły być przewodniczącym bądź przewodniczącą szkoły. Kapitanem zostałem przez własny upór oraz wytrzymałość w dążeniu do celu. Każdy inny także mógłby to zrobić. Wszyscy jesteśmy dumą tej szkoły.
-Ymm...tak. Oprowadzisz dzisiaj tą oto młodą damę po waszej części szkoły, ponieważ ja niestety nie jestem w stanie.
Powiadomił go pan dyrektor.
-Ale ja nie mogę za chwilę mam trening.
-Nie martw się tym. Usprawiedliwię cię u pana Fox'a.
-W takim razie dobrze.
-No to się cieszę. Do widzenia.
Po tym mężczyzna odwrócił się i odszedł od nas w stronę parkingu.
-Ja też już będę iść bo zaraz się spóźnię do pracy. Bądźcie grzeczni i nie spowodujcie jakiegoś wypadku lub pożaru.
-Jasne, od razu spalę szkołę. Nie jestem aż tak zdolna.
-Po prostu uważaj, a ty Danny również masz być grzeczny. Jeśli nie będziesz czegoś wiedział to idź do Vivianne dobrze?
-Okej.
Odpowiedział chłopczyk i przytulił ojca, a ten poczochrał mu włosy po czym odwrócił się do mnie. Ostatni raz go przytuliłam po czym on odszedł do swojego samochodu.
-A więc jesteś Vivianne, tak? Ja jestem Sebastian, ale przyjaciele mówią na mnie Seba.
Odezwał się brunet posyłając mi szeroki uśmiech.
-Tak, a to mój młodszy brat Daniel. Miło cię poznać.
Przedstawiłam chłopca starając się nie patrzeć na chłopaka przede mną.
-To może najpierw odprowadzimy twojego brata potem pójdę się przebrać, a dopiero wtedy zacznę cię oprowadzać okej?
-Jasne.
-W jakiej sali ma zajęcia?
-Danny pokaż plan.
Poprosiłam, a on podał mi rozpiskę, którą przekazałam Sebastianowi.
-A więc idziemy wspominać.
-Co?
-Chodziłem do tej szkoły od pierwszej klasy. Twój brat ma zajęcia w tej samej klasie co kiedyś ja.
-Naprawdę?
-Tak, cudowne wspomnienia, gdy siedzenie z dziewczyną było karą przez co w zemście ciągnęło się ja za warkocze.
-Dziewczyny są fuj.
Odezwał się mój brat przez co razem z chłopakiem się zaśmialiśmy.
-Nie są fuj. Na przykład twoja siostra, wcale nie jest fuj nie uważasz?
-Jest, tym bardziej gdy nakłada sobie te mazidła na twarz. To jest fuj.
-Mazidła?
-Kosmetyki.
Wytłumaczyłam chłopakowi, a ten się zaśmiał. Zapowiada się bardzo ciekawy oraz miły dzień.



---------------------------------------------------------------------------------
Hejka naklejka! Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale ostatnio miałam kilka problemów i musiałam jakoś to wszystko poukładać i tak dalej, ale wracając. Kolejny rozdział nudny, ale obiecuję że niedługo pojawi się Harry i będzie jakaś akcja. Przepraszam za wszystkie błędy. Dziękuję za każdy najdrobniejszy komentarz od was, to wiele dla mnie znaczy. Jest 13 obserwatorów za co również dziękuję. A tak właściwie to co sądzicie o szablonie? Bo mi się bardzo podoba *-* Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na Aska, link jest w zakładce "Pytania" i również na Instagrama bloga, który również jest w zakładce pod nazwą "Instagram bloga". To chyba już koniec notki. Liczę na komentarze, papa :*

CZYTASZ?=KOMENTUJESZ!, OBSERWUJESZ!=MOTYWUJESZ!

Ps. Niech KAŻDY skomentuje ten rozdział! Chcę zobaczyć ile was tu jest :*
Ps.2 Musi być przynajmniej mniej więcej tyle samo komentarzy jak ostatnio, aby był rozdział. 

12 komentarzy:

  1. Rozdział cuuuudowny. Jak zwykle :D ♥
    Pani Helen wydaje się być miła :)
    Jestem ciekawa czy ten cały Sebastian nie okaże się być zwykłym palantem, który chce wykorzystać Viviannne ^_o
    I kiedy w końcu Vivi spotka się z ,,zwierzęciem'' ?! :D
    Może to on mieszka w tym starym domu przy lesie ?! ^^
    Matko ! Tyle pytań i zero odpowiedzi ! ;c Jestem załamana.. ;c
    Czekam na nexta ! Kocham Cię za to opowiadanie ! ♥ :**
    Życzę weny mordko :* ♥
    http://i-lived-and-died-for-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moge sie doczekac nastepnej czesci 🙈

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny😍 czekam na nexta 😍❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze opowiadanie jakie czytalam świetne rozdzialy Kaziqonators gora! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny! ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny ? ❤❤

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette